poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 34.

Laura  i Riker od prawie półtorej godziny siedzieli w jego sali, wtuleni w siebie. W końcu Laura stwierdziła, że najwyższy czas, aby chłopak w końcu zobaczył się z rodzicami.
- Sądzę, że twoi rodzice chcieliby się z tobą zobaczyć. - oznajmiła lekko uśmiechnięta, chcąc wstać, ale Riker nie puścił jej dłoni.
- Riker...
- Nie... Nie chcę sie teraz z nimi widzieć...
- Dlaczego? - zapytała lekko zdziwiona.
- Po prostu... - odpowiedział szybko i cicho.
- Riker... Znam cię bardzo dobrze, ty nie robisz niczego tak "po prostu". - uśmiechnęła się lekko, ale po chwili spoważniała. - A więc o co chodzi?
-  A o to, że oni zobaczyli, że się ciąłem... To moi rodzice, doskonale ich znam i wiem, że będą o to wypytywać, a ja... Po prostu nie chce im o tym mówić...
- Rozumiem i w porządku, ale sądzę, że mogą być źli, o to, że ja tu cały czas z tobą siedzę, a oni nie mogą zobaczyć się z synem.
- No dobrze... Ale.. Przyjdziesz tu jeszcze do mnie? - zapytał lekko sie uśmiechając.
- No jasne. - uśmiechnęła się  - Teraz się już ode mnie nie uwolnisz skarbie.
- Mmm, mnie pasuje.
- Bardzo się cieszę. - zaśmiał się. - No... To ja pójdę po twoich rodziców. - powiedziała z uśmiechem, jeszcze lekko pocałowała blondyna i wyszła, a do sali weszli państwo Lynch.
Kiedy tylko Laura wyszła na korytarz podeszła do niej Rydel.
- Zerwałaś z Ell'em?  - zapytała od razu blondynka.
- Co? Przepraszam, ale co ci do tego?
- A to, że to mój przyjaciel... Zerwałaś z nim, prawda? - dopytywała się Delly.
 - Tak, tak, zerwałam... - odpowiedziała po chwili wahania. - Ale mniejsza, muszę pogadać z Julie.. - mruknęła chcąc wyminąć blondynkę, jednak ta ją zatrzymała.
- Z Julie teraz nie pogadasz... - odparła obojętnie.
 - A ty skąd to wiesz?
- Bo Julie jest z Rocky'm.
- Z Rockym? - zapytała zdziwiona.
- Ta, a myślisz, że dlaczego go tu nie ma?
- Nie zwróciłam na to uwagi...Czekaj, ale... Oni coś ze sobą kręcą?
- Chyba tak... Nie wiem, w każdym razie... Wracając do... Czyli ty i Riker znowu jesteście razem? - zapytała obojętnie, na co Laura przytaknęła.
- Tak...
- Dobra, ale jak Ratliff przyjął to, że z im zerwałaś?
- A jak myślisz?
- Jak myślę? Hmm, chłopak się załamał, będzie mega smutny i się potnie, a nie... Przepraszam, to Riker. - odpowiedziała z ironią.
- Rydel! A myślisz, że mnie jest tak do śmiechu? Myślisz, że nie żałuję że to wszystko tak się stało?Gdybym tylko od razu wiedziała... Nie robiłabym nadziei żadnemu z twoich braci... Teraz dobrze dogadywałabym się ze swoim bratem, bo byłabym w domu, bo nikt przeze mnie nie wylądowałby w szpitalu! - oznajmiła nieco głośno, po czym nie czekając na jakąkolwiek reakcje ze strony Rydel, wyszła, choć można powiedzieć, że wybiegła z budynku szpitala. Rydel nie miała zamiaru iść za nią, ponieważ sama była w pewien sposób zła na nią o to. Delly domyślała się, jak może teraz czuć się jej przyjaciel, więc postanowiła do niego zadzwonić, jednak ten nie odbierał. Ryd stwierdziła, że może po prostu chce pobyć sam, dlatego postanowiła póki co nie zawracać mu głowy.
Rocky w między czasie spotkał się z Julie i razem wybrali się  na spacer po parku, razem świetnie się bawili, a co ważniejsze - brunet zaczął darzyć Julie coraz większym uczuciem. Okazało się również, że naprawdę bardzo dużo ich łączy, z czego Rocky ucieszył się jeszcze bardziej.
Po dłuższym czasie aura wróciła do szpitala, czekała jeszcze jakiś czas, aż w końcu ze "sali Rikera" wyszli Stormie, Mark i Rydel. Delly minęła Laurę bez słowa, natomiast Stromie do niej podeszła.
- Laura, zostajesz dziś tutaj na noc? - zapytała lekko uśmiechnięta.
- Tak, wy możecie wracać...  Wiem,. że jesteście tutaj od rana... Z Rikerem już wszystko w porządku...
- Kochanie, Laura ma rację, musisz odpocząć. - wtrącił się Mark.
- Sama nie wiem...- zawahała się kobieta.
- Naprawdę, przecież Riker nie ma dwunastu lat, niech państwo wrócą, rano przyjedziecie do niego. Teraz z nim zostanę. - przekonywała Laura.
- To w porządku. - zgodziła się Stormie,a  Mark się uśmiechnął. - Więc jutro z samego rana do was przyjedziemy. - oznajmiła lekko się przy tym uśmiechając. Jeszcze chwile rozmawiali na ten temat, w końcu państwo Lynch pożegnali się z Laurą i razem z Rydel opuścili szpital. Brunetka od razu poszła do chłopaka. Riker spokojnie leżał wpatrując się w pustą, białą ścianę. Na twarzy dziewczyny od razu zagościł uśmiech.
- Zostawili nas. - powiedziała z uśmiechem i podeszła do blondyna.
- Pojechali sobie? - zapytał również lekko uśmiechnięty.
- Tak, powiedziałam im, że nie muszą się o ciebie aż tak martwić, chyba nic w tym złego?
- Złego? No coś ty. - zaśmiał się.
- A więc... Ja jestem tutaj, aby cię pilnować. - zaśmiała się i usiadła obok niego.
- Ty chcesz mnie pilnować? Ooo, a to ciekawe. - powiedział rozbawiony.
- Tak, nawet bardzo... - pokręciła głową i po chwili spoważniała.
- Coś nie tak? - zapytał zmartwiony.
- Riker... Kim jest Cassidy? - zapytała po chwili wahania.
- Kto?
- Cassidy... Kim ona jest?
- Nie rozumiem....
- Nie wiem kim ona jest, ale... Ale chyba musi mieć do ciebie jakąś naprawdę ważną sprawę, skoro co chwilę do ciebie wydzwania... - powiedziała spuszczając wzrok.
- Laura, nadal nie mam pojęcia, o czym mówisz... - odparł próbując zrozumieć, o co chodzi dziewczynie. Brunetka już nie odpowiedziała, tylko wyciągnęła z kieszeni bluzy komórkę Rikera i uniosła ją lekko, aby chłopak zobaczył jej wyświetlacz. Było tam wyraźnie napisane "17 nieodebranych połączeń od: Cassidy". Lynch szybko wziął telefon z jej ręki i spojrzał na brunetkę.
- Skąd masz mój telefon?! - zapytał lekko oburzony. Słysząc ton chłopaka, Laura od razu na niego spojrzała, a do jej oczu napłynęły łzy, chyba jeszcze nigdy nie zwrócił sie do niej takim tonem, dlatego tak ją to ruszyło.Po krótkiej chwili Laura wstała z miejsca, Riker najwyraźniej zrozumiał, co właśnie zrobił, dlatego od razu podszedł do niej. Delikatnym ruchem otarł pojedyncze łzy, które wypłynęły z jej źrenic.
- Przepraszam... -szepnął i od razu ją przytulił. Z początku dziewczyna nie była do końca pewna, ale po chwili również go przytuliła. Przez chwile stali wtuleni w siebie,w  kompletnej ciszy.
- Laura, tak cię przepraszam... - dodał równie cicho i spojrzał w jej oczy.
- Po prostu nie mów już takim tonem...  Proszę...  - powiedziała niemalże szeptem, na c o chłopak od razu przytaknął. Laura postanowiła na razie nie kontynuować tematu Cassidy, nie teraz.
- To... To się już więcej nie powtórzy,  obiecuję...
- Zapomnijmy o tym.... - powiedziała szybko, ominęła Rikera i usiadła na łóżku obok, chłopak widząc zachowanie dziewczyny usiadł obok niej i lekko chwycił jej dłonie.
- Posłuchaj... Wiem, że nie wszystko wyszło, jak chcieliśmy, ale możemy postarać się, aby było lepiej...  - powiedział cicho patrząc na dziewczynę, która patrzyła na ich dłonie. Dziewczyna już chciała odpowiedzieć, ale obydwoje dostrzegli, że ktoś próbuje dodzwonić sie do Rikera. Laura spojrzała na jego komórkę i wysunęła swoje dłonie spod jego dłoni.
- Odbierz, Cassidy może chcieć czegoś ważnego. - powiedziała obojętnym, ale w pewnym stopniu smutnym tonem swojego głosu, wtedy Riker nie zważając na telefon zbliżył się do dziewczyny i złożył na jej ustach czuły pocałunek, który bez wahania odwzajemniła.


~~~

Rany! Strasznie Was przepraszam, że dodaje rozdział o tak później porze, tak krótki  i z takim opóźnieniem... Ja już naprawdę nie mam pomysłów, dlatego jeśli tylko jakiś macie, wbijajcie tu >KLIK< i wpisujcie swoje propozycje, będe bardzo wdzięczna <3 A, i mam jeszcze pare pytanek xD :
~ Chcecie Rydellington w opowiadaniu?
~ Wolicie żebym bardziej opisywała losy Rikera i Laury, Rocky'ego i Julie czy ewentualnie Rydel i Ellingtona?
~ Tak szczerze, co teraz uwarzcie o tym blogu? Licze oczywiście na szczerą opinię ♥

Tak więc... To tradycyjne: 5 kom. - kolejny rozdział...


piątek, 18 października 2013

Rozdział 33.

Laura poszła na wyznaczone piętro, tam zobaczyła rodziców Rikera i właściwie bez słowa wymijając Ellingtona podeszła do państwa Lynch.
- Przepraszam... Mogłabym zobaczyć się z Rikerem? - zapytała nerwowo z nadzieją.
- Oj, słonko, niestety na razie to nie będzie możliwe. - odpowiedziała Stormie.
- Ta, kiedy tylko się obudził do sali wleźli jacyś lekarze, wygonili nas stamtąd i powiedzieli, że puki co, oni muszą się nim zając. - wtrącił się Ross, podchodząc do nich.
- Tak... Ale kiedy tylko wyją, na pewno będziesz mogła się z nim zobaczyć. - odparła lekko uśmiechnięta Stormie.
- Mam taką nadzieje... - mruknęła Laura, nic już nie powiedziała, tylko zrobiła kilka kroków do tyłu. Podeszła do Ellingtona.
- Musimy porozmawiać... -  oznajmiła niepewnie spoglądając na bruneta.
- Jasne, o co chodzi?
- Ale nie tutaj... - powiedziała cicho, złapała jego dłoń i pociągnęła go za sobą, razem poszli w miejsce, gdzie nikogo nie było.
- Posłuchaj mnie... Nie chcę cię okłamywać... Nie chcę tego dalej ciągnąć, dlatego... powiem tylko, że... z nami koniec... - powiedziała szybko, chciała od niego odejść, ale Ratliff złapał ją za ręke zatrzymując tym samym.
- Czekaj, chyba nie do końca rozumiem...
- Czego nie rozumiesz? Z nami po prostu koniec, ja... Ja przepraszam... - odparła smutno, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Czyli... Wracasz do Rikera? zapytał ze łzami w oczach, dziewczyna już nie odpowiedziała, tylko wyrwała ręke i szybkim krokiem od niego odeszła. Jednak Ratliff nie dawał za wygraną i poszedł za nią, staną przed i złapał ją za ramiona.
- Wracasz do Rikera, zgadza się?! - zapytał niespokojnie, ale również smutnym tonem.
- Ja.... Ja sama nie wiem, nie było go prawie tydzien.... Nawet nie wiesz, jak okropnie się z tym czuje... To jest po prostu skomplikowane... Musisz zrozumieć...
- Co jest takie skomplikowane?! Laura... Jeśli od razu miałaś zamiar zerwać ze mną po dwóch dniach, w ogóle po co robiłaś mi te pieprzoną nadzieje?!
- Ellington, to nie o to chodzi...
- A o co? Eh... Mogłem się domyślić, że tak będzie... Że będziesz chciała wrócić do Rikera...
- Wcale nie chciałam do niego wracać, ale...
Ale jednak kiedy się obudził stwierdziłaś, że ze mną najzwyczajniej zerwiesz i wszystko będzie w porządku? Nie Laura, tak nie jest.
- Mówiłam, że nie o to chodzi... - spuściła wzrok.
- A zatem o co? - zapytał cicho.
- Naprawdę nie chciałam, aby tak wyszło, ale... Nie chciałam wracać do Rikera, chciałam być z tobą, ale... kiedy dziś go zobaczyłam....
- Jasne....
- Ellington, proszę, nie bądź zły, po prostu zrozum.
- Jasne... Tak, to przecież było do przewidzenia, że będziesz chciała wrócić do niego. Ale jeśli to on nie będzie chciał być dalej z tobą, to co? Znowu stwierdzisz, że chcesz być ze mną? Albo dla odmiany, z którymś z jego braci? Jasne... Rób co chcesz, ale przypomnij sobie, że możesz być ze mną w ciąży. - powiedział poważnie, a Laura od razu na niego spojrzała.
- Jeszcze nie mamy pewności czy jestem, zresztą nie chcę być... Naprawdę nie chcę tego... Jeśli będe w ciąży...  Ja nie wiem, co zrobię...
- Eh, rozumiem. I wyobraź sobie, że mnie tez się to nie uśmiecha i nawet... Nawet, jeśli to będzie koniec, teraz, tutaj, musimy podejść do tego, jak dorośli, a nie jak dzieci.
- I podejdziemy do tego, jak dorośli... Osobno.- dodała  szybko końcówkę, równie szybko  wyrwała się i odeszła od chłopaka, ocierając tym samym swoje łzy. Ell stał chwilę ze spuszczonym wzrokiem i otarł swoje łzy, nie zastanawiając się długo, nikomu nic nie mówiąc wyszedł ze szpitala i od razu wrócił. Laura poszła do najbliższej toalety, trochę się ogarnąć, aby nie było widać, że płakała. Po kilku minutach postanowiła wrócić i sprawdzić czy może już zobaczyć się z Rikerem. Poszła na wyznaczone piętro, właśnie z sali wyszedł Ross i Ryland.
- Właśnie, Riker chciał cię zobaczyć. - powiedział uśmiechnięty Ross.
- Jasne...- przytaknęła, chciała wejść do sali, ale blondyn na chwilę ją zatrzymał.
- Płakałaś? - zapytał zatroskany, a Ryland os razu na nią spojrzał.
- Nie... nie. - odpowiedziała szybko, wyminęła chłopaków i weszła na te salę.
- No, to my się zbieramy, co? - Zwrócił się Rocky do Rydel, ona przytaknęła i razem wyszli z sali, przed tym uśmiechając się do Laury. Ostatni od łóżka Rikera odeszli  jego rodzice, obydwoje wyszli w ciszy, ale jednak byli uśmiechnięci, czego tu się dziwić? W końcu ich syn w końcu się obudził. Dziewczyna spojrzała w stronę blondyna. Nadal leżał, ale przynajmniej już się obudził. Laura podeszła do niego i usiadła obok łóżka.
- Jak sie trzymasz..? - Zapytała niepewnie patrząc na niego. Blondyn tylko obojętnie pokręcił głową.
- Laura... - zaczął cicho, brunetka słysząc w końcu jego głos uśmiechnęła się mimowolnie.
-  W końcu się obudziłeś... Wszyscy nie mogliśmy sie tego doczekać. - powiedziała lekko uśmiechnięta, a Riker ledwo zmienił pozycję z leżącej na siedzącą.
- Przychodziłaś tutaj... Dlaczego? - zapytał patrząc na nią.
- Czekaj, czekaj... Skąd wiesz, że tutaj przychodziłam? - zapytała zdziwiona.
- Może i byłem nieprzytomny, ale... wszystko słyszałem...
- Wszystko?
- Wszystko... Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie...
- A nie domyślasz się, dlaczego? Posłuchaj mnie... - zaczęła niepewnie i lekko chwyciła jego dłoń. - To ty ze mną zerwałeś... - dopowiedziała i spuściła wzrok.
- Czyli... Czyli, że ty mnie nadal...?
- Nigdy nie przestałam... Wtedy, to z Ell'em... to był błąd... więcej nie popełniłabym takiego błędu... już nie... I nic by się nie stało...
- Laura słuchaj... - Uniósł dłoń i uniósł jej podbródek tak, aby spojrzała mu w oczy. - Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale... Ty o nic się nie obwiniaj...
- Przecież gdybyś się wtedy o tym nie dowiedział...
- Laura, nie myśl o tym  w taki sposób... O nic się nie obwiniaj...
- Tylko szkoda, że to wcale nie jest takie proste... Nieważne... Mówisz, że słyszałeś wszystko?
- Tak, a przynajmniej tak mi sie wydaje... - westchnął cicho - I jest coś, o czym muszę ci powiedzieć...
- Słucham uważnie.
 - Przed tym, jak się tutaj znalazłem... Miałem całkiem sporo czasu, aby to przemyśleć i... Ja nie potrafię zapomnieć tego, co zrobiłaś, ale też nie potrafię zapomnieć o tobie i o tym, ile już razem przeszliśmy...
- Teraz chyba ja nie rozumiem...
Riker już nic nie odpowiedział, tylko spuścił wzrok, po chwili wahania ponownie spojrzał jej w oczy, nieco sie do niej zbliżył i złożył an jej ustach pocałunek. Laura była tym zaskoczona, ale mimo to odwzajemniła pocałunek.
~~~
- Widziałeś może Ratliff'a? - zapytała Delly podchodząc do Rocky'ego. Ten jednak wpatrzony był w swój telefon, ale słysząc pytanie siostry od razu go schował.
- Że Ell'a? Nie ma go tu? - zapytał zdziwiony.
- No właśnie nie...- powiedziała cicho.
- Hmm... Dzwoniłaś do niego?
- Tak, oczywiście nie odbiera... Nie wiem... Gadałeś może z Laurą? - zapytała po chwili.
- Nie, ale... Ooo, wszystko jasne. - pokręcił głową.
- Co? O co ci chodzi?  - zaciekawiła się.
- No bo przedtem, znaczy, przed tym, jak weszliśmy do Rikera, Laura powiedziała Ratliff'owi, że muszą porozmawiać. - powiedział zadowolony.
- I mówisz to taki... szczęśliwy?  - odparła z wyrzutem.
- Tak! No hej, Riker się obudził!
- Co? Eee... W każdym razie.. Czekaj... Podsłuchiwałeś ich?!
- No coś ty... Ja? Niee.. - pokręcił sprzecznie głową.
- Rocky...
- Słyszałem tylko, głośno gadali, dziwię się, że ty nic nie słyszałaś.
-Ale myślisz, że o czym mogli gadać?
- A nie domyślasz się? Rydel, pomyśl....
- Niee... co ty...  Myślisz, że mogła z nim zerwać?Eh... Trzeba pogadać z Laurą...
- Albo z Ell'em. - odparł bez większego namysłu.
- No z nim raczej nie, zresztą już nie ważne... Z kim tak piszesz? - zapytała zmieniając temat.
- Z Julie. - uśmiechnął się.
- Z nią? Co wy tak nagle macie ze sobą taki dobry kontakt? - zapytała zdziwiona, ale po chwili lekko się uśmiechnęła.
- Jak nagle? Po prostu wcześniej nie znaliśmy się tak dobrze... Okazało się, że jesteśmy do siebie podobni i... Nie ucisza mnie, kiedy dużo gadam. - powiedział dumnie dwukrotnie unosząc brwi.
- Serio? Jesteście podobni? Hmm... To mam przynajmniej nadzieję, że na randki nie będziesz zapraszał jej do domu, tylko będziecie wychodzić. - zaśmiała się.
- A wiesz, to bardzo dobry pomysł, przynajmniej nie dowie się, jaka moja rodzina jest dziwna. - odpowiedział i również się zaśmiał.
- Oj Rocky, Rocky... Chyba nas nie doceniasz. - uśmiechnęła się.
- Zapewne. - wyszczerzył zęby.
~~~
- Poważnie? I ty mnie... zastąpiłaś? - zapytał uśmiechnięty Riker, po tym, jak Laura odpowiedziała mu wczorajszą próbę.
- Tak... Przez Rydel, wygadała, że mnie uczyłeś. - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Ooo, to dobrze wiedzieć. Mieliście przynajmniej te jedną próbę.
- Tak... To tez pomysł Rydel... Riker... Umm, mam pytanie...
- O co chodzi?
- Nie chcę zaczynać tego tematu, ale pamiętasz może... Co się stało? Chodzi mi o to, czy wiesz, jak się tutaj znalazłeś? Pamiętasz coś? - zapytała patrząc  w jego oczy.
- Eh... Jedyne co pamiętam, to to, że wyszedłem wcześnie z domu, bardzo wcześnie, poszedłem w jedno miejsce i... To właściwie tyle... Chociaż... Pamiętam jeszcze, że widziałem się z Julie...
- Julie? - zapytała zdziwiona.
- Tak, ją... Ale nic konkretnego, po prostu ją.
- Jasne... Dobra, już cię tym nie męcze. - uśmiechnęła się lekko, a Riker odwzajemnił uśmiech.


~~~


Ok, napisałam to. W końcu. Zapewne dodałabym ten rozdział dopiero w sobotę czy niedzielę, ale zaczęłam pisać dziś w szkole, więc postanowiłam, że dokończę i... udało się :D Wiem, że wyszedł mi trochę krótki, ale jakoś nie miałam pomysłu :/ Postaram się, aby kolejny był jakiś dłuższy :D
 5 komentarzy - kolejny rozdział :))

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 32.


Laura spojrzała na Ratliff'a, a ten w między czasie spóścił wzrok. Dziewczyna zrozumiała, jak mógł się poczuć. Westchnęła cicho i również spóściła wzrok. W końcu do nich podszedł Ryland.
- No, lepiej, żeby Riker obudził się jak najszybciej. - oznajmił poważnie Ry i spojrzał na każdego z osobna.
- Chyba każdy chce, aby wyzdrowiał jak najszybciej. - odpowiedziała Delly.
- To też, ale nie mówię teraz o tym. Nie wiem czy jeszcze pamiętacie, ale pod koniec przyszłego tygodnia macie bardzo ważny wywiad i byłoby dobrze, gdybyście pojawili się tam w pełnym składzie.
- Musimy... - mruknął Rocky.
- To jak, jedziemy do niego i rodziców? - zaproponował Ross.
- Jestem za. - odpowiedziała od razu Rydel, reszta rodzeństwa przytaknęła.
- Super... Laura, Ell, jedziecie z nami? - zapytał Rocky.
- Ja dołączę trochę później, mam jeszcze coś ważnego do zrobienia. - odpowiedział.
- Ja też... Dołącze później, w końcu pokaże się Jamesowi, wiecie... Żeby się o mnie nie martwił... - odpowiedziała cicho.
- Spoko, too.. Do zobaczenia - powiedziała lekko uśmiechnięta blondynka. Czwórka rodzeństwa Lynch'ów wyszła z  pomieszczenia, a między Laurą, a Ellingtonem zapanowała cisza.
- Czemu nie chciałaś jechać z nimi? - zapytał przerywając ciszę.
- Chciałam zostać z tobą... - odpowiedziała niepewnie.
- Przecież jadą do Rikera, nie chcesz go zobaczyć? - zapytał lekko zdziwiony.
- Ellington, proszę, nie chcę się teraz kłócić...
- Ja również. Naprawdę nie mam takiego zamiaru.
- Dobrze... W każdym razie jest coś, o czym musisz wiedzieć.
- O co chodzi?
- No bo... Rany, jak to głupio zabrzmi.. - pokręciła głową.
- Laura... O co chodzi? - zapytał robiąc krok w jej stronę.
- Awięc... Chyba nie jesteśmy zbyt odpowiedzialni...
- Chyba nie rozumiem...
- Chodzi mi o wczorajszą noc... My... Chcieliśmy zapomnieć o tych wszystkich problemach i chyba zrobiliśmy coś, czego niedługo możemy żałować. - oznajmiła poważnie.
- Czy ja dobrze myślę? Czy ty...
- Otóż to. - przytaknęła.
- Jak to? Co? Nie... To... Na pewno nie, nie możesz być... Nie, nie... Może... Po prostu ci sie to wydaje? - odparł łapiąc się między czasie za głowę.
- A myślisz, że dla mnie byłby to powód, dla którego skakalabym z radości?
- Ale... Jesteś pewna?
- Nie... Mam nadzieję, że tylko mi się wydaje... To nie jest powiedziane, że na sto procent jestem w ciąży... Czas pokaże?
- Czas pokaże? Czas pokaże za trzy miesiące, przecież nie będziemy tyle czekać! - powiedział nerwowo, a wręcz krzykiem. Laura cofnęła się o krok.
- Rany, jak mogłem o tym zapomnieć? Jak mogłem być aż taki głupi?! - kontynuował nadal równie głośnym tonem i uderzył ze złości dłonią w ścianę.
- Ellington, spokojnie... - odezwała się niepewnie.
- Jak mam być spokojny?! Co jeśli jesteś w ciąży?! Przecież gram w zespole, jestem na to za młody, obydwoje jesteśmy..! - odwrócił się do ściany i oparł na niej czubek swojego czoła. Laura tylko mu się przyglądała ze łzami w oczach. Podeszła do niego od tyłu i przytuliła się do niego.
- Nie, Ellington. Nie myśl w taki sposób, zobaczysz, wszystko będzie... nie jestem w ciąży, nic takiego nie zniszczy twojej kariery...- powiedziała cicho. - Posłuchaj mnie... Nic jeszcze nie jest wiadome, skąd wiesz, może akurat nie jestem... Nie wiesz tego.
- A co jeśli jednak jesteś? - zapytał odwracając się do niej.
- Nie... Nie myśl teraz o tym... Nie w taki sposób. Mogę zrobić test... Wyjdzie czy jestem...
- Chyba jeszcze na to za wcześnie... - powidział ze spuszczonym wzrokiem.
- Tak myślisz?
- Nie wiem! Po raz pierwszy jestem w takiej sytuacji...
- No ja raczej też...  Ale... Na pewno nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Ooo, o tym na pewno nie. Ja nie powiem nikomu. Pozostaje tylko, żebyś ty się nie wygadała.
- No przecież nie będę chwaliła się czymś takim.
- Ja mam nadzieję... Too... Na razie o tym zapominamy? - zaproponował i spojrzał na Laurę.
- Jeśli tylko o czymś takim da się zapomnieć... Dobra, wrócimy do tego za jakiś czas, zrobię ten głupi test i będziemy się cieszyć, że nie jestem w ciąży. - uśmiechnęła się lekko.
- Lub będziemy załamani tym, że jednak jesteś. - odwzajemnił uśmiech.
- Hmm, moja wersja lepsza. - kiwnęła głową z uśmiechem.
- Tak, tutaj się zgodzę. Ale poważnie... Uważasz, że mogłabyś być? - zapytał poważniejąc
- Nie, ja w ogóle bardzo w to wątpię, ale... Dla pewności...
- Racja... Także umawiamy się, że nikomu o tym ani słowa i na jakiś czas o tym zapominamy?
- Tak... - westchneła cicho. - Na razie o tym nie myślmy. Ty musisz teraz skupić się na muzyce, na zespole, nie możesz teraz zawracać sobie tym głowy. - uśmiechnęła się lekko. 
- Właściwie... Właściwie masz rację... W każdym razie, obydwoje na razie zapomnijmy i na tym zakończmy te rozmowę. - również lekko sie uśmiechnął. 
- Masz rację, to...
- Dołączamy do reszty? - zaproponował patrząc na brunetkę. 
- Jasne... - przytaknęła z uśmiechem. - Ale ja muszę jeszcze skoczyć do domu, wyjaśnić kilka spraw Jamesowi... No wiesz, nie chcę, abyśmy się jeszcze kłócili, a po wczorajszej rozmowie domyślam się, że będzie zły. 
- Rozumiem. Mam może jechać z tobą?
- Co? Nie, nie trzeba, naprawdę. W sumie, to mógłby być na ciebie zły, wiesz, w końcu wczoraj u ciebie zostałam. 
- Jasne, czyli nie chcesz, żebym mu się pokazywał? - zapytał z uśmiechem. 
- Nie powiedziałabym tego w taki sposób, ale tak, w każdym razie dopóki mu nie przejdzie. - uśmiechnęła sie. 
- Spoko, więc... do zobaczenia?
- Tak. - przytaknęła, podeszła do niego i pocałowała go. 
- Dobra, mam nadzieję, że szybko się pojawisz?
- Ja też. - Zaśmiała się.
- A więc ja już będę... No, pa. - uśmiechnął się jeszcze raz i po czym wyszedł z sali. Laura westchneła cicho i zaraz potem również wyszła. Po prawie dwudziestu minutach dotarła na miejsce. Drzwi były otwarte, więc od razu weszła do środka, pierwsze co zrobiła, to podeszła pod pokój brata. Otworzyła drzwi i ujrzała wpatrującego się w laptopa Jamesa. Kiedy ten ją zauważył, od razu odwrócił się w jej stronę i wysłał jej pytające spojrzenie. 
- Jesteś na mnie zły? - zapytała niepewnie i zrobiła krok w jego stronę. 
- Nie, dlaczego? - odpowiedział obojętnie. 
- Bo właśnie takie sprawiałeś wczoraj wrażenie?
- To było wczoraj. Co chciałaś? 
- Właśnie o to zapytać... 
- Nie, nie jestem zły. Coś jeszcze? 
- Tak... Chciałam przeprosić... 
- Za co? 
- Ogólnie... Chyba od kiedy przyjechałeś tak naprawdę nie rozmawialiśmy normalnie, tylko kłótnie..
- No tak, dosyć często się kłóciliśmy... - przyznał spoglądając na brunetkę. 
- Więc... Nie chcę się cały czas kłócić, wiem, że wiele się zmieniło od kiedy wyjechałeś, ale zrozum, że wina nie leży wyłącznie po mojej stronie. Ty rownież się zmieniłeś, przez to nasz kontakt sie pogorszył. Jeszcze pół roku temu byliśmy takim zgodnym rodzeństwem... A teraz? 
- Masz rację. To moja wina... Może spróbujmy od nowa? No wiesz, zapomnijmy o tym wszystkim, co stało się przez oststni tydzień? - zaproponował z delikatnym uśmiechem na twarzy. 
- Jasne, jestem za. - uśmiechnęła się. Podeszła do brata i przytuliła się do niego. 
- Poza tym, jesteś już dorosła, nie mogę wiecznie cię pilnować i zakazywać. 
- Też racja... W każdym razie cieszę się, że nie jesteś zły. - odpowiedziała zadowolona. 
- Nie ma sprawy... Emm... Wybierasz się teraz gdzieś? - zadał pytanie  po chwili wahania. 
- Właściwie tak. Przyszłam tutaj, żeby to z tobą wyjaśnić, teraz jadę do szpitala...
- O, do Rikera? - zapytał od niechcenia. 
- Nie wiem, dlaczego aż tak bardzo go nie lubisz? 
- To nie tak, że go nie lubię...
- A o o chodzi?
- Po prostu sądze, że nie był dla ciebie odpowiedni, lepszy już ten drugi, jak mu tam?
- Ellington.... Ale muszę cię zmartwić. - powiedziała niepewnie. - Ja i Ellington nie jesteśmy razem. - dokończyła po chwili wahania. 
- Nie jesteście? - zapytał zdziwiony. 
- Nie. - odpowiedziała szybko. 
- Na pewno? - dopytywał się. 
- Tak. Skąd to pytanie?
- Bo... W sumie wczoraj u niego zostałaś i...
- Rozmawialiśmy, pocieszył mnie, to wszystko. Potem po prostu stwierdził, że jest już naprawdę późno i nigdzie mnie nie puści. 
- Mhym, więc... tylko przyjaciel? - zapytał nadal nie wierząc siostrze, an co przytaknęła. 
- Tak więc... Ja będę się już zbierała,  na razie. - odparła lekko podenerwowana i jak najszybciej opuściła pokój Jamesa. Poszła do siebie, tam nadal leżała jej komórka i... co dziwne, nadal komórka Rikera. Najwyraźniej między tymi dniami nie było czasu, aby oddać ją Rocky'emu czy komukolwiek innemu. Laura wzięła swoją i schowała ją do kieszeni spodni, a telefon Lynch'a do kieszeni bluzy. Od razu potem bez wahania i nie mówiąc nic bratu, wyszła z domu. Po upływie pewnego czasu była już pod budynkiem szpitala. Jednak zanim weszła do środka usłyszała dźwięk telefonu... Rikera. Z czystej ciekawości spojrzała na wyświetlacz. "Cassidy". Zaraz potem numer się rozłączył, a na ekranie pojawiło się "8 nieodebranych połączeń od: Cassidy". "Kim ta Cassidy jest?" - pomyślała, najpierw wyciszyła dźwięki w jego telefonie, a następnie weszła do środka. Poszła na wyznaczone piętro, a tam zobaczyła całą rodzinę Lynch'ów oraz Ellngtona. Stormie i Mark rozmawili, jak się domyśliła z pielęgniarką, Ross i Ratliff razem rozmawiali, a Ryland szczerzył się do swojego telefonu. 
- Co z Rikerem? - zapytała podchodząc najpierw do Rydel i Rocky'ego. 
- Lekarze mówią, że coraz lepiej. - odpowiedziała lekko uśmiechnięta Delly. 
- To świetnie. Czy... Emm... Mogę teraz się z nim zobaczyć? - zapytała niepewnie, na co Rocky przytaknął, a Rydel uśmiechnęła się nieco szerzej. 
- Super... - powiedziała cicho delikatnie uśmiechnięta Laura i podeszła drzwi wyznaczonej sali. Trochę niepewnie weszła do środka, od razu zawiesiła swój wzrok na blondynie. Podeszła do niego i usiadła na krześle obok jego łóżka, niestety nadal był nie przytomny. 
- Oh, Riker... Dlaczego to wszystko musiało się tak stać? Tyle się stało... Nawet nie wiesz, jak bardzo mi cię brakuje... Nie ma cię prawie tydzień... To jest starszne... Każdy za tobą tęskni, każdy... Ile mamy jeszcze czekać..? - mówiła za spuszonym wzrokiem, w końcu spojrzała na chłopaka i lekko chwyciła jego dłoń. 
- Musisz być silny i... Wynudzić sie jak najszybciej... Dla nas... Rikuś... Będziemy czekać... - dopowiedziała smutno, a po jej policzkach spłynęły łzy. Pocałowała go lekko w policzek, a następnie wstała z miejsca i wolno wyszła z sali. Wychodząc na korytarz spojrzenia wszystkich zwróciły sie w jej stronę, niezbyt się tym przejęła, tylko ominęła Lynch'ów i postanowiła, że musi pobyć chwilę sama, jednak ktoś ją zatrzymał. Spojrzała w tamtą stronę, zatrzymał ją Ell. 
- Laura, wszystko w porządku? - zapytał zatroskany. 
- Tak, tylko... Po prostu muszę pobyć chwilę sama... Chyba sam rozumiesz...
- Jasne, rozumiem... 
Laura kiwnęła głową i ponownie zaczęła iść w stronę wyjścia. Wyszła z budynku, a następnie stanęła niedaleko drzwi. Przez chwilę stała w ciszy, wpatrując się w pustą przestrzeń, po jej policzkach cały czas spływały łzy. Powoli uświadamiała sobie, jakie popęłniła błędy, w stosunku do Rikera. Po krótkiej chwili poczuła, że ktoś próbuje dodzwonić się do Rikera, wyciągnęła komórkę z kieszeni i zobaczyła, że dzwoni ta sama osoba, co poprzednio - "Cassidy", oczywiście nie miała zamiaru odnierać, dlatego też owa Cassidy szybko się rozłączyła. Laura ponownie schowała komórke i spuściła wzrok. Po dosyć krótkiej chwili jej samotność zakłócił Rocky, który właśnie zbiegł z góry. 
- Laura... - powiedział zdyszany i stanął obok niej. 
- Jej, Rocky... Stało sie coś? - zapytała przejęta, ale również lekko zdziwiona. 
- Riker... - mruknął próbując złapać oddech.
- Co z nim?! Rocky, co z Rikerem? - zapytała wystraszona. 
- On... On się obudził! - odparł zadowolony. 
- Żartujesz?! 
- Nie... Mój brat w końcu się obudził i...
- I? I co? - zapytała przejęta. 
- I chce się z tobą zobaczyć. - odpowiedział uśmiechnięty. Laura nic już nie odpowiedziała, tylko przytuliła bruneta i poniegła do środka. 


~~~


Jakoś napisałam :]] 
Tak się zastanawiałam, w sumie ile osób czyta mojego bloga?...
W każdym razie po dzisiejszym dniu nie sądziłam, że będę w stanie coś napisać.. A jednak! :) 
5komentarzy - kolejny rozdział :) 

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 31.

- No dobra, Ell. Rusz się, wychodzimy. - Zaśmiała się Laura widząc niechęć ze strony bruneta.
- Oh, wiesz jak bardzo mi się nie chce... - odpowiedział leniwie. 
- Ta, widzę. Ale chodź, chyba, że chcesz się spóźnić. - dodała szturchając Ratliff'a. 
- Muszę? - zaśmiał sie. 
- Musisz. Przykro mi, ale ja nie mogę cię zastąpić. - odpowiedziała rozbawionym tonem.                                         
- A może jednak? 
- Nie, nie ma takiej opcji, no dawaj, Ell! - pociągnęła go za ręke, a wtedy chłopak leniwie wstał. 
- Dobra, to chodźmy. - uśmiechnął się lekko. Razem wyszli z domu Ellingtona i razem ruszyli w wyznaczonym kierunku. Tym czasem w drodze Julie i Rocky szli razem, a reszta szła przodem. 
- A więc widzę, że mieliście ciekawie. - uśmiechnęła się patrząc na bruneta. 
- Tak... To był mega pokręcony wyjazd. - odpowiedział lekko uśmiechnięty. Rocky właśnie opowiedział Julie o wyjeździe z Rikerem, Ell'em i Laurą. Oczywiście pominął wiele szczegółów dotyczących Ratliffa, Laury i Rikera. - Dobra... Ale ja tak cały czas gadam... Teraz twoja kolej, może ty dla odmiany powiesz coś o sobie?
- Hmm, nie... Sądzę, że nie mam co opowiadać, poza tym lubię, kiedy ty tak odpowiadasz. - powiedziała z uśmiechem. 
- Poważnie? - zapytał lekko zdziwiony. 
- Poważnie, poważnie. - Zaśmiała się cicho. 
- Ooo, a to dziwne... Zwykle większość osób woli, żebym tyle nie gadał. - wzruszył ramionami i ponownie się uśmiechnął. 
- Spokojnie, przy mnie możesz gadać ile tylko chcesz. 
- Serio? Hmm, z tym nie ma problemu. Naprawdę. - oznajmił w zabawny sposób unosząc brwi. 
- Cóż, mam taką nadzieje... - dodała z uśmiechem. - A...
- A, co? - spojrzał na nią. 
- Nie nic, to nieważne. - machnęła ręką. 
- Na pewno? No dawaj, powiedz... Pytaj.. Cokolwiek. - powiedział uśmiechnięty. 
- No bo tak trochę mnie ciekawi... 
- O co chodzi?
- Emm... O ciebie i Laurę. 
- A tak. - mruknął cicho. 
- Po prostu ciekawi mnie, no wiesz... Jakie wy macie ze sibą relacje?
- Ja i Laura? Normalne... To znaczy... Normalne. Eee... Przyjaźnimy się, to wszystko. - odpowiedział nieco obojętnie. 
- A tak, rozumiem. A coś się między wami działo? No wiesz, kręciliscie ze...
- Nie. - odpowiedział nie dawając szansy jej skończyć. 
- Czyli... Tylko przyjaciele? 
- Tak. - przytaknął. Cała piątka dosyć szybko dotarła na miejsce. Weszli na sale, w której miała odbyć się próba, Laury i Ellingtona jeszcze nie było, więc postanowili nie tracić czasu i rozłożyli sprzęt. Po około piętnastu minutach na miejsce doszli Laura i Ratliff. Ell podszedł do reszty zespołu, a w między czasie Julie podeszła do Laury. 
- Hej... Jak tam się trzymasz? - zapytała podchodząc do Laury. 
- Siema... Emm.. Dobrze... Tak, jest ok. - odpowiedziała obojętnie. 
- Mhym, jasne. Mam pytanie...
- O co chodzi?
- Ty i Ratliff jesteście razem? - zapytała ciekawa. 
- Emm... Skąd to pytanie?
- Tak jakoś... Razem przyszliście, podobno byłaś u niego na noc...
- Zaraz, zaraz... Skąd wiesz, że byłam u niego na noc? - przerwała przyjaciółce, Laura. 
- James powiedział... Nie odbierałaś ode mnie telefonu, więc postanowłam się do ciebie przejś, a James powiedział mi, że zostałaś u niego... - odpowiedziała trochę niepewnie. 
- A tak... Przepraszam, że nie odbierałam, ale widocznie zostawiłam telefon w domu.
- No jasne, nic się nie stało. - uśmiechnęła sie lekko. 
- Too...? - westchnęła cicho. 
- To... Właściwie chciałam tylko zapytać, jak się po tym wszystkim trzymasz... 
- Jest ok. Już lepiej niż na początku, chyba rozumiesz. 
- Rozumiem, rozumiem... Emm...  Właściwie ja będę już uciekać... To zobaczenia?
- Tak, jasne. - uśmiechnęła się lekko, a Julie szybko wyszła. Zaraz po odejściu brunetki, do Laury podeszła Rydel. 
- Ty i Ell. - powiedziała poważnie. 
- Przpraszam, co? - zapytała zdziwiona. 
- Podczas, kiedy mój brat jest w szpitalu, ty zarywasz do Ell'a?
- Co? Nie... Nie, nie. Kto ci tak powiedział?
- Nikt nie musiał mówić, to, że byłaś u niego na noc mówi samo za siebie. - oznajmiła zakładając ręke za ręke. 
- O rany, a ile razu u was zostawałam? Hmm? No właśnie...
- Powiedz, myślisz chociaż o Rikerze?
- Cały czas... Dzięki Ellingtonowi na chwile mogłam zapomnieć, zawsze umiał mnie pocieszyć... - powiedziała cicho. 
- My też umiemy. - odrzekła lekko ironicznym tonem. 
- Po tym wszystkim... To jest... Emm... Jestem świadoma tego, że Riker jest w szpitalu przeze mnie... Nie chcę teraz pokazywać sie waszym rodzicom... Chyba wiesz, o co mi chodzi?
- Nie do końca. Po pierwsze, to nie jest twoja wina i z tym nie zaczynaj... 
- No dobra, a po drugie? 
- Po trzecie powiedz mi, co dzieje sie między tobą i Ratliff'em?
- Co ma się dziać?
- Jesteście razem, tak?
- Nie, my... Tak, jesteśmy...
- Poważnie? 
- Tak, ale to nie to samo, co z Rikerem...
- Oooo, czyli jego nie zdradzisz tak, jak Rikera? - zapytała nadal ironicznym tonem i uniosła pytająco brew. 
- Nie o to chodzi...
- A o co? 
- Ja już sama nie wiem... Przepraszam, ale trochę źle się czuje, chyba pójdę się przejść... - powiedziała i nie czekając na odpowiedź ze strony Rydel powoli się odwróciła. 
- Czekaj... - zatrzymała ją Delly. 
- O co chodzi? - zapytała ponownie odwracając się do blondynki. - Rydel, od rana boli mnie głowa, daj mi spokój. 
- Czekaj, czekaj... - zaczęła, podchodząc do niej. - Jedno pytanie... Spałaś z Ell'em? - zapytała ciekawa. 
- Co? Rany, dziewczyno, daj mi spokój! 
- Czekaj!
- Co?!
- Odpowiedz na pytanie... 
- To takie ciekawe, co robiła dwójka dorosłych?
- No... Laura... Proszę, odpowiedz na pytanie...
- Tak. Odpowiedź brzmi tak, zadowolona? 
- Żartujesz sobie... - mruknęła cicho. 
- Ale co z tego?  Mogę już iść? Mówiłam już, że nie czuję się najlepiej...
- Bo jesteś w ciąży. - zamyśliła się Ryd, w tej chwili Laura się zaśmiała.
- Taak, pewnie... - pokręciła sprzecznie głową. 
- Umm, nie czujesz się najlepiej i strzelasz fochy.
- Co? Rydel, żartujesz sobie... 
- Dobra, ale żeby nie było, że nie mówiłam. - wzruszyła bezradnie ramionami. 
- Naprawdę myślisz, że dzień później byłoby coś takiego poznać? Zabawna jesteś... 
- W sumie racja, a...
- A..?
- Czy wy się, no wiesz... Zabezpieczyliście? - zapytała szybko, Laura nie odpowiedziała, zrobiła tylko wielkie oczy i zakryła dłonią usta. 
- No chyba sobie żartujesz. - odparła ironicznie blondynka, na co brunetka sprzecznie pokręciła głową. 
- Jak mogliście o tym zapomnieć?!
- No przepraszam, nie myśleliśmy o tym..!
- To podstawa... Nie wierze, że tego nie zrobiliście...
- O rany... Robisz problem. 
- Tak, co jeśli naprawdę będziesz w ciąży?!
- Cii! Możesz mówić trochę ciszej?
- Dobra, przepraszam... Po prostu to dla mnie szok. O patrz, jednak ta dwójka dorosłych nie przemyślała wszystkiego. 
- Czekaj... Muszę porozmawiać z Ratliff'em. - oznajmiła poważnie Laura, wymijając blondynkę, jednak ta ją zatrzymała. 
- Czekaj... Cokolwiek chcesz mu powiedzieć, powiesz to po próbie. - powiedziała poważnie. 
- Rydel... 
- Laura, nie teraz. Ma skupić sie na próbie, nie na konsekwencjach waszej głupoty. 
- Ale dlaczego od razu głupoty?
- Laura...
- Jasne, tak, tak wiem... W każdym razie... Zacznijcie już te próbę. - powiedziała obojętnie. Rydel przytaknęła i wróciła do chłopaków, a niedługo po tym wszyscy byli gotowi do zaczęcia, jednak pojawił się problem. 
- Bez Rikera się nie da. - zamarudził Ross. 
- Jak to się nie da? Graj, nie gadaj. - powiedział Rocky. 
- No po prostu się nie da. Potrzebny nam jest bas, a nie ma Rikera, który na nim gra. - wytłumaczył blondyn. 
- O rany, to ja zagaram na basie, nie widzę problemu. - odparł starszy brat. 
- A kiedy Riker wróci nie będziesz umiał zagrać na swojej gitarze, bo będziesz ćwiczył na basie. - powiedział Ross. 
- Robisz prblemy... Ryland, umiesz może grać? - zapytał Rocky i spojrzał na najmłodszego brata, który siedział niedaleko. 
- Żartujesz sobie? - Zaśmiał sie najmłodszy. Ross westchnął cicho i rozejrzał się po sali, a jego wzrok zatrzymał się na Laurze, która siedziała niedaleko od Rylanda. 
- Laura! A ty umiesz grać? - zapytał z nadzieją blondyn. 
- Nie. - odpowiedziała od razu. 
- Kłaaamiee... - mruknęła Rydel. 
- Co? - zdziwił  się Ross,a Rocky, Ell i Ry spojrzeli na Delly, a następnie na Laurę. 
- Kłamie. - odpowiedziała spokojnie. 
- Jak to? Umiesz grać? - zapytał tym razem Rocky. 
- Nie, nie umiem, Rydel co ty mówisz? - pokręciła głową na "nie". 
- Dobrze wiem, że Riker nie raz uczył cię grać. - uśmiechnęła się.
- Tak... Tylko kilka piosenek... Nie, nie umiem. To było dawno. - wytłumaczyła się brunetka. 
- To dawaj, chodź. - odparł Ross. 
- Serio? - zapytała poirytowana i spojrzała na Rydel. 
- Taa, chodź, to nie takie trudne. - uśmiechnał się blondyn. Laura niechętnie wstała z miejsca i podeszła do reszty zespołu. Wzięła do ręki bas Rikera i westchnęła ciężko. Ross i Rocky wyjaśnili jej mniej więcej, co i jak. 
- Dawno nie grałam, nie gwarantuje, że pójdzie mi jakoś specjalnie dobrze. - uprzedziła. Wszyscy tylko przytaknęli i próba się rozpoczęła. Wszystko poszło, jak trzeba, a Laura rzadko się myliła. Po dłuższym czasie próba w końcu dobiegła końca, podczas, kiedy zespół obgadywał najbliższy koncert Laura przygotowywała się do rozmowy z Ellingtonem. Dziewczyna miała zamiar zagadać do Ell'a, jednak odezwał się Rocky. 
- Ludzie, słuchajcie! - zaczął lekko uśmiechnięty. - Z Rikerem już lepiej. - dokończył zadowolony. 
- Czekaj, czekaj... Obudził się?! - zapytała z wyraźnie wyczuwaną nadzieją w głosie, na co Ratliff lekko posmutniał, ale jednak uśmiechnął się lekko na wieść, że z Rikerem już lepiej. 
- Nie... Jeszcze się nie obudził, ale jest z nim już lepiej. - odparł patrząc w jej stronę. 


~~~


Dobra, ten rozdział wyszedł... Beznadziejny i ja to wiem :). Chodzi o to, że w tygodniu miałam naprawdę dużo, dużo nauki i nie miałam weny na pisanie. Zaczęłam pisać w nocy... Tak, było koło 2 w nocy... Dokończyłam szybko i naprawdę się postaram się, aby kolejny był lepszy ^^
Ehh... 5 kom. - kolejny rozdział.