piątek, 27 września 2013

Rozdział 28.

 - Ale... Jesteś pewna? - zapytał po chwili brunet. 
- Jak jeszcze niczego... - odpowiedziała cicho i delikatnie pogładziła jego policzek. 
- A co jeśli Riker po obudzeniu się będzie chciał do ciebie wrócić?
- Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że już tego nie zrobi, poza tym... Teraz liczysz się dla mnie ty. - wyszeptała i uśmiechnęła się delikatnie. 
- Jasne... Ale chyba na razie nie będziemy mówić o nas Lynch'om? 
- Nie, na razie nie... Wolałabym, abyśmy póki co nie wspominali o niczym zwłaszcza Rikerowi. 
- W porządku. Chodźmy, twój brat będzie się o ciebie niecierpliwił. 
- James? Nie sądze. 
- Dlaczego nie?
- Kiedy tylko wróciliśmy chciał zgrywać opiekuńczego brata i bał się zostawić mnie i Rikera samych, a później... Jakoś przestaliśmy się dogadywać, już nie jest, jak kiedyś... Zmienił się. Od kiedy się wyprowadził nie zamieniliśmy ze sobą słowa, poza jednym sms'em, później nic, a teraz w ogóle nie możemy się dogadać...
- A nie próbowałaś chociaż z nim normalnie pogadać?
- Nie miałam okazji, kiedy pokłóciłam się z Rikerem byłam z tobą i nie było kiedy, później kiedy Riker trafił do szpitala nie myślałam o niczym innym... 
- To może przyszedł najwyższy czas?
 - Myślisz?
- Tak... Może jeszcze się zagadacie. 
- Mam taką nadzieje...
- To chodź. - uśmiechnął sie. - Może dziś? 
- Co? Ellington... - uśmiechnęła się. 
- No co? Wracajmy, teraz nie będziesz myślała o Rikerze. - odpowiedział nadal uśmiechnięty. 
- Nie. Teraz będę myślała o tobie. - powiedziała podchodząc do niego. 
- O mnie na chwilę zapomnisz. - obiął ją w pasie. 
- Przecież o tobie nie da się zapomnieć. - Zaśmiała się. 
- Tak, wiem to, ale... Dla brata możesz zapomnieć. - odparł rozbawionym tonem. 
- Hmm, chyba jednak nie mogę.
- Przynajmniej się postaraj. 
- Dobra, spróbuje. - powiedziała i pocałowała go. 
- Widzisz, da się. - uśmiechnął się. 
- Da się, da. 
- Super, a teraz chodźmy. - odparł nadal uśmiechnięty, na co dziewczyna przytaknęła i załpała jego dłoń, a następnie razem ruszyli w stronę domu Knight'ów. Po niespęła dziesięciu minutach byli na miejscu. Ell odprowadził Laurę pod drzwi. 
- Nie chcę, żebyś wracał tak sam... - zamarudziła. 
- Jakoś sobie poradzę, no do jutra. - odpowiedział. 
- Nie pożegnasz się ze mną? - uśmiechnęła się. 
- A skąd ten pomysł? - uniósł brwi i podszedł do niej, a następnie ich usta złączyły się w jednym, czułym pocałunku. 
- Do jutra. - szepnął i uśmiechając się zrobił krok do tyłu. 
- Do jutra. - powiedziała równie cicho. - Tylko uważaj na na siebie, nie chcę, abyś jeszcze ty wylądował mi w szpitalu. - odparła uśmiechnięta.
- Jasne, jasne, uważam. - odpowiedział i posłał jej delikatny uśmiech. Ell odszedł już kilka metrów i dopiero wtedy Laura weszła do domu. Od razu udała się do pokoju brata. Drzwi były lekko uchylone, więc tylko otworzyła je szerzej. 
- Umm, możemy porozmawiać? - zapytała niepewnie i weszła do środka. 
- A o czym? 
- Chciałam cię przeprosić...
- Mnie? Za co?
- Że to wszystko tak wyszło... 
- Nieważne. To nie twoja wina. 
- A jednak... Słuchaj, chcę, abyśmy się jeszcze jakoś dogadali... Wszystko się zmieniło, kiedy wyjechałeś...
- A tak, słyszałem to już: bardzo się zmieniłem, od kiedy mieszkam sam. Tak, mówiłaś. - odparł ironicznie. 
- Nie o tym mówię...   
- Czyli tak nagle zmieniłaś zdanie? Umm, ciekawe. 
- Słuchaj... To nie ty, tylko ja się zmieniłam.  - odparła cicho. 
- Oh, No nie pomyślałbym. - powiedział równie ironicznym tonem. 
- Oh, James. Spoważnij! 
- Dobra... Kontynuuj.
- Kiedy ty się wyprowadziłeś poznałam Ellingtona, Rikera i resztę. Nie twierdzę, że to oni mnie zmienili, ale pojawiło się wiele problemów...
- No dobra... Dlaczego ani razu nie poprosiłaś mnie o pomoc?
- Ciebie? Proszę cię! Nawet nie mieliśmy ze sobą kontaktu, jak miałam prosić cię o pomoc?
- No nie wiem... Najzwyczajniej zadzwonić?
- Gdybyś jeszcze odbierał... - spuściła wzrok. Chłopak przypomniał sobie, że na początku nie odbierał telefonów od siostry, później już przestała dzwonić. James milczał, Laura miała rację, co do tego. 
- Gdybyś odbierał... - powtórzyła, pokręciła głową i nie słysząc jakiejkolwiek reakcji ze strony barta wyszła z jego pokoju. Odruchowo spojrzała na komórkę, a tam zobaczyła, że ma dwa nieodebrane połączenia, od Rydel. Planowała oddzwonić, ale Delly ponownie zadzwoniła, Laura od razu odebrała:
- Rydel? - zapytała niepewnie.

- Hej, emm... Masz chwilę? - odpowiedziała cichym i wyraźnie smutnym tonem. 

- Jasne, o co chodzi?

- Mogłybyśmy się spotkać? Teraz? To ważne, bardzo ważne...

- No jasne, to... Już wychodzę. 

- Nie spiesz się, spotkajmy się za jakąś godzinę, dobrze? Jestem jeszcze w szpitalu, Rocky niedługo będzie wracał, więc wrócę z nim. 

- Umm, pewnie. Zadzwoń, jak będziesz dojeżdżać, spotkamy się u ciebie?

- Wolałabym nie... Może, hmm... No nie wiem, wpadnę po ciebie i razem gdzieś wyjdziemy, pasuje ci to? 

- Tak, jasne... Do zobaczenia. 

Rydel rozłączyła się i schowała komórkę do spodni. Spojrzała na siedzącą niedaleko, zapłakaną Stromie i siedzącego obok, smutnego Marka, który próbował pocieszyć kobietę. Rydel otarła oczy z łez i podeszła do rodziców. 
- Rydel, wiedziałaś o tym? - zapytał Mark i spojrzał na córkę. 
- Nie, nie wiedziałam... - pokręciła sprzecznie głową. 
- Dlaczego on to zrobił..? - odezwała się Stormie. 
- Nie wiem... Naprawde nie wiem... Może wrócisz ze mną i Rocky'm do domu? - odparła cicho Delly. 
- Nie, zostanę tu, muszę być, w razie, gdyby Riker się obudził..
- Ale mamusiu... Siedzisz tutaj od trzech dni.. Chyba nawet nie miałaś jak się wyspać, musisz odpocząć. Kiedy tylko Riker się obudzi na pewno dowiesz się o tym jako pierwsza. 
- Nie wiem Rydel, nie wiem... A co jeśli obudzi się jeszcze dzisiaj? Nie, nie, nie ma opcji. Zostaje tu. 
- Rydel ma rację, musisz odpocząć. Ja zostanę. Kiedy tylko Riker się obudzi dam ci zać i przyjedziesz tutaj z dziećmi, zgoda? - Wtrącił sie Mark. Stromie pokręciła głową i spuściła wzrok. 
- Przemyśl to... To naprawdę dobrze ci zrobi... Jeśli się zdecydujesz, to daj znać. Niedługo będziemy wracać... - dopowiedziała Ryd i odeszła trochę od rodziców. Rocky stał w przy oknie, tyłem od wszystkich. Blondynka bez wahania podeszła do niego i stanęła obok. 
- Wiedziałeś o tym... - powiedziała cicho i spojrzała na brata, jednak ten się nie odzywał. - Rocky, dlaczego mi nie powiedziałeś? Ominąłeś tak istotny szczegół...
- Bo wiedziała o tym tylko Laura, Ell i ja... Wszyscy daliśmy słowo Rikerowi, że nie powiemy, co się tam działo... Już i tak powiedziałem ci o tym, co stało się między nim i Laurą...
- Ale nie powiedziałeś mi o tym... O tym, że mój brat się pociął. - powiedziała nieco podenerwowana. 
- Bo obiecałem mu, że nikomu o tym nie powiem! Świetnie, złamałem słowo, chcesz poznać jeszcze jakąś tajemnice Rikera? O, a może dla odmiany Rossa lub Rylanda, nie... Wiem, Ellingtona! - powiedział szybko i dosyć głośno. Nie zważając na niczyją reakcję pokręcił głową i szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia z korytarza. Wyszedł na zewnątrz i oparł się o mur spuszczając wzrok. Rydel westchneła cicho i pobiegła zaraz za bratem. Wyszła za nim i zaraz stanęła na przeciwko niego. 
- Rocky, przepraszam... - powiedziała cicho. 
- Nie, to ja powinienem przeprosić... Trochę mnie poniosło, przepraszam. 
- Nie masz za co przepraszać, rozumiem twoją złość... Nie powinnam była się wtrącać... Ale to po prostu... O boże... Rocky, sześć ran, to naprawdę dużo..
- Wie... Czekaj, czekaj... Jak to sześć?!
- Normalnie... Ma sześć ran, widziałam je...
- Niemożliwe! Przecież miał tylko trzy..! 
- Tylko? Aż, Rocky: Riker, nasz starszy brat ma sześć ran, bo sie pociął.
- Czekaj... A tak... To wiele wyjaśnia. - kiwnął głową na potwierdzenie własnych słów. 
- Co wyjaśnia?!
- No bo... Jest jeszcze coś, o czym ci nie powiedziałem...
- O co chodzi? 
- Bo wtedy... Riker wrócił do domu...
- To tyle? Wiem o tym. 
- To nie wszystko... No więc ja go zobaczyłem, kiedy wrócił i miał dziwnie brudny rękaw, wydawało mi się, że to była krew...
- I tak po prostu to zostawiłeś?!
- A co miałem zrobić? On jest dorosły, chyba wiedział co robi. Poza tym, myślisz, że co, dałoby się to jakoś cofnąć? Nie sądze!
- Dobra, nie kłóćmy się znowu... Czyli wiedziałeś, że ciął się dwa... - powiedziała zamyślona blondynka, ale przerwała widząc rodziców podchodzących do nich. 
- Wracacie już? - zapytała nadal wyraźnie smutna Stormie. 
- Tak, właśnie mieliśmy wracać, jedziesz z nami? - odparła Rydel. 
- Tak... Mieliście rację, muszę odpocząć. 
- Super, to chodźmy już. - powiedział szybko Rocky i wyciągnął z kieszeni spodni kluczyki od samochodu. 
- Chodźmy. - rzekła cicho Delly, Stromie pożegnała się z mężem i razem z dziećmi ruszyła w stronę samochodu. Kobieta usiadła z przodu, obok kierowcy, a Rydel zatrzymała na chwilę Rocky'ego przed pojazdem. 
- Dzisiaj widzę sie z Laurą i...
- I chcesz jej o tym powiedzieć? 
- Musi wiedzieć... Może i nie są już razem, ale na pewno ona nadal go kocha. 
- Dobra... Mów co chcesz... Ale dziś? Jest już późno... 
- Mniejsza o to, muszę się z nią spotkać. 
- Jasne, co mi do tego... Wsiadaj. - powiedział poważnie i obydwoje wsiedli do samochodu. Po około dwudziestu minutach byli na miejscu. Dosłowie chwilę przed wejściem do domu, Stromie zadzwonił telefon, kobieta odebrała, rozmowa nie trwała krótko, dzieci słyszały jedynie "dobrze, dobrze, ja też mam taką nadzieję, dziękuje". Po tym pani Lynch wyraźnie zasmuciła się jeszcze bardziej, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. 
- Mamo, co się stało?! - zapytał przejęty Rocky. 
- Dzwonił doktor, który zajmuje się Rikerem... Dzieci... Wasz brat najprawdopodobniej szybko sie nie obudzi... 
- Mamo... Co to ma znaczyć?!  - zapytała Rydel. 
- Jest z nim gorzej, niż przypuszczali... Dlatego teraz tam wracam. - powiedziała załamującym się głosem i chciała iść do samochodu, ale Rocky ją zatrzymał.
- O nie, nigdzie już dzisiaj nie pójdziesz... 
- Dziecko, muszę być przy Rikerze...
- Tata tam jest, ty musisz odpocząć, jutro tam pojedziesz. - oznajmił poważnie.  Pani Lynch westchneła cieżko, otarła swoje łzy i bez słowa weszła do domu i  od razu poszła do siebie, ale przed tym przywitała sie z Rossem i Rylandem, którzy byli w domu. 
- To ja wychodzę... - powiedziała po chwili ciszy Ryd. 
- Kiedy wrócisz? - zapytał Rocky, a zaraz obok niego pojawił się Ross. 
- Co u Rikera? - zapytał blondyn patrząc na rodzeństwo. 
- Umm, nic nowego. - odpowiedział szybko brunet. 
- Serio? Dalej się nie obudził? 
- Gdyby się obudził raczej nie bylibyśmy tutaj, tylko u niego. Ty i Ry zresztą też. - odpowiedziała Delly i uśmiechnęła się lekko, ale mimo to do jej oczu napłyneły łzy. 
- Rydel, co się stało? - zapytał zmartwiony Ross, Rocky dobrze wiedział o czym myśli siostra, dlatego tylko spuścił wzrok. 
- Czekaj... Co stało się z... Rydel..? Rocky?! 
Rydel nie odpowiedziała, po jej policzkach zaczęły spływać łzy, podeszła do Rossa i przytuliła go. 
- Rydel... Co się stało? - zapytał cicho, zmartwionym głosem blondyn. Dziewczyna nadal się nie odzywała. 
- Ross, nasz brat tak szybko sie nie obudzi. - odpowiedział za Rydel, Rocky. 
- Co? Jak to?! - zrobił krok do tyłu i spojrzał na starsze rodzeństwo. 
- Jest z nim ciężko... Sami nie wiemy, co się stało. Mama jest załamana, ale chyba sama nie dowiedziała się co mu jest... - odezwała się w końcu Delly. 
- Czy to prawda..? - zapytał cicho Ross. 
- Niestety... - odpowiedział brunet. Słysząc słowa brata, do oczu blondyna napłyneły łzy, odwrócił się i szybko pobiegł na górę, do swojego pokoju. 
- Rocky, proszę cię, pogadaj z nim... Ja idę.. - powiedziała szybko i nie czekając na reakcję barata wyszła z domu. Po nie całych dziesięciu minutach doszła pod dom Knight'ów. Nerwowo zapukała w drzwi, a zaraz otworzyła jej Laura. 
- O boże Delly! Co się stało?! - krzyknęła widząc zapłakaną przyjaciółkę. 
- Idziemy? - zapytała nie zwarazjąc na wcześniejsze pytanie Laury. 
- Jasne... - odpowiedziała i wyszła z domu. Razem ruszyły wzdłuż ulicy. 
- Rydel, co się stało? - zapytała niepewnie brunetka. 
- Riker, on... On szybko się nie obudzi...
- Co? Jak to? Co mu jest..?!
- Nie wiem, jego stan jest o wiele gorszy, niż przypuszczano...
- O nie... Nie, nie, nie, nie... - powtarzała cicho, a jej oczy momentalnie się zaszkliły. 
- Nie mówmy o tym... - powiedziała cicho Delly, na co Laura przytaknęła.  - Jest jeszcze coś...
- Co znowu? - zapytała zrezygnowana.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Riker się pociął..?
- Co? Ja... Chcieliśmy z Rikerm puścić to w niepamięć, obiecał, że więcej tego nie zrobi...
- A jednak... Laura... Czy on zrobił to przez...
- Ta... - kiwnęła głową. - Przeze mnie. Masz rację, możesz już mnie spokojnie obwiniać. 
- Nie chcę cię obwiniać... Ale powiesz mi, dlaczego to zrobił?
- Nie wiesz? Raz, tam, nad jeziorem... Bałam się go... Po prostu bałam się, że zrobi coś Ell'owi...
- Dlaczego tak myślałaś?
- Długa historia... W każdym razie był pewien, że to będzie koniec, był pewien, że nie będę chciała już z nim być, więc to zrobił... Poźniej, dowiedział sie, że trzykrotnie go zdradziłam, więc... - westchneła cicho i otarła swoje łzy. 
- Rozumiem...
- Ale nawet nie wiesz, jak jest mi z tym ciężko. On to zrobił przeze mnie i to przeze mnie teraz jest w szpitalu... - powiedziała załamującym się głosem. 
- Nie, to nie prawda... Skończmy ten temat. Nie obwiniaj się o nic, to nie jest twoja wina. - powiedziała pewnie i przytuliła przyjaciółkę. Po kilku minutach Laura się uspokoiła, wszystko sobie wyjaśniły i przynajmniej na chwilę chciały zmienić temat. 
- Więc... Słyszałam, że James wrócił? - powiedziała Rydel nie chcąc wracać do poprzednich tematów. 
- A tak, wrócił... - odpowiedziała obojętnie. 
- A to nie dobrze? Myślałam, że za nim tęsknisz.
- Bo tak było, ale obydwoje się zmieniliśmy, nie dogadujemy się tak dobrze, jak wcześniej, a najgorsze jest to, że nie polubił się z Rikerem... Chcę, żeby jak naszybciej wracał do siebie, nie chcę, żeby tu zostawał. Widzisz, Rydel... Ja nie dogaduję się z bratem tak dobrze, jak ty ze swoimi... Zmieniamy się. - westchnęła ciężko, Delly chciała odpowiedzieć, ale usłyszała, że przyszedł jej sms. 
- Przepraszam... - powiedziała cicho wyciągając telefon. Dziewczyny się zatrzymały przy jakimś budynku, Laura skinęła głową. Blondynka odczytała wiadomość:
"Od: Rocky
Przeczytaj sobie... http://<link>". Dziewczyna bez wahania weszła w podany link. Przeczytała to, a na jej twarzy namalowało się przerażenie. 
- Delly, co się stało? - zapytała lekko zaniepokojona brunetka. Ryd trochę niepewnie podała dziewczynie telefon, a jej oczy ponownie się zaszkliły.  Laura wzięła go i od razu spojrzała na wyświetlacz: 
"RIKER LYNCH W SZPITALU! Czy to wina jego dziewczyny?!
Dostaliśmy informację, że Riker Lynch zespołu R5 trzy dni temu znalazł się w szpitalu! Chodzą plotki, że kilka godzin przed wypadkiem Riker rozstał się ze swoją dziewczyną - Laurą, która rzekomo go zdradziła. Czy to możliwe, że przez te informację Lynch chciał popęłnić samobójstwo? Możliwe, że...". Laura więcej nie czytała. Złapała się za głowę, a do jej oczu napłynęły łzy. Spojrzała na zmartwioną Rydel i zsunęła się po ścianie na ziemię i zakryła twarz dłońmi. 


~~~


Jednak udało mi się napisać to wcześniej, niż planowałam... Nie sądziłam, że tak szybko do siebie doję, a jednak.. W każdym razie wiem, że mógł wyjść beznadziejny, ale pisałam go w smutku i w pewnym stopniu w złości, dlatego... Emm, w każdym razie mam nadzieję, że wam się spodobał, bardzo starałam się, aby go skończyć. Ogólnie zrobiłam te notkę "ważne", według mnie niepotrzebnie. Powoli dochodzę do siebie, sądziłam, że zajmie mi to trochę więcej czasu, ale to dobrze... 
Muszę przyznać, że po tygodniu nie wchodzenia na bloga jestem mocno zaskoczona! Podczas niecałego tygodnia na bloga weszło ponad 1,500 osób, dziękuje! *_* A także dziękuje za komentarze pod poprzednim postem, to jak staraliście się mnie pocieszyć... To dla mnie naprawdę wiele znaczy, dziękuje <3 

niedziela, 22 września 2013

Ważne.

Słuchajcie... Zapewne przez pewien, dłuższy czas tutaj nic nie dodam. Powód? Eh... Powodem jest to, że dowiedziałam się czegoś... Czegoś dla mnie bolesnego, to naprawdę skomplikowane i nie chcę tutaj publicznie o tym pisać. Po prostu moje życie kompletnie straciło sens (nie, tu nie chodzi o chłopaka) i pisanie bloga to ostatnie, co mogłabym zrobić. Mam nadzieję, że przez to nie stracę ukochanych czytelniczek. Bloga nie chcę usuwać, opuszczać, ani nic z tych rzeczy, dlatego chwilowo go zaiweszę. Szczerze powiem, że nie wiem kiedy tutaj wrócę i coś napiszę. Nie mam na to siły, naprawdę... Nigdy nie sądziłam, że przez dosłownie kilka minut można poczuć się tak oszukanym, zranionym i niepotrzebnym... Kilka godzin temu założyłam nowego bloga, zaczęłam pisać pierwszy rozdział, na szczęście go skończyłam, więc dodam jutro (blog: if-i-cant-be-with-you.blogspot.com), a rozdziału do tego bloga niestety nie udało mi się skończyć. W każdym razie chodzi mi o to, że jeszcze godzinę temu z uśmiechem na twarzy pisałam dla Was rozdział, a teraz nie mam na to siły. Muszę przyznać, że nawet ciężko mi jest to pisać...Ale nie chcę już Was zanudzać, dlatego już kończę. Do napisania... Pa...  

piątek, 20 września 2013

Rozdział 27.

Dochodziła godzina ósma. Nikt nie pomyślałby, że Rocky jest w stanie wstać o tak wczesnej porze, a jednak. Coś nie dawało mu spać, więc postanowił przejść się do starszego brata. Dosyć leniwie wstał z łóżka, poszedł trochę się ogarnąć i wyszedł, kierując się tym samym w stronę pokoju Rikera. Będąc przed drzwiami po chwili wahania otworzył je, nigdy nie miał w zwyczaju pukać, a więc nie zrobił tego tym razem. Wchodząc do pokoju spodziewał sie jeszcze śpiącego Rikera, jednak ku jego zakończeniu blondyna tam nie było. "Co on znowu odwala?!" - pomyślał brunet i chciał wrócić do swojego pokoju, ale coś przykuło jego uwagę. Była to rozbita ramka, leżąca na podłodze. Rocky podszedł do niej i tylko spojrzał na nią od góry. Zobaczył, że na zdjęciu jest Laura i Riker, brunet westchnął cicho i postanawiając nic nie ruszać wrócił do siebie. Miał zamiar napisać o tym Laurze, ale stwierdził, że nie chce jej martwić, jeszcze bardziej.  Miał jedynie nadzieje, że starszy brat nie zrobi nic głupiego, w końcu jest już dorosły i... rozsądny. Jeszcze chwilę myślał nad tym, gdzie może być, ale później postanowił, że to już nie jego sprawa. Zaledwie kilkanaście minut później poczuł niemały głód, więc poszedł do kuchni, aby coś zjeść. Wchodząc do wybranego pomieszczenia zobaczył Rydel, która najwyraźniej lekko zdziwiła się na widok barat. 
- Rocky? - zapytała po chwili ciszy. 
- Niee... Spangebob. - odpowiedział i się zasmiał. 
- Przepraszam, tylko to trochę dziwne...
- Co jest takie dziwne?
- Że nie ma jeszcze jedenastej, a ty już nie śpisz. - rownież się zaśmiała.
- Aaa, jakoś nie mogłem spać... 
- Jasne. Riker wrócił wczoraj, czy został u Laury?
- Został... Taa, został u niej. - odpowiedział po chwili wahania. 
- To dobrze. Wiesz Rocky, cieszę się, że są razem. Pasują do siebie. - odparła rozmarzona Rydel. 
- Taaak...  
- A w ogóle, to między wami już wszystko ok?
- Tak, dlaczego miałoby być inaczej? Jesteśmy zgodnymi braćmi, pomagamy sobie, nawet jeśli jeden z nas robi kompletne głupoty - powiedział i kiwnął głową, aby potwierdzić własne słowa. 
- To zabrzmiało trochę dziwnie, ale dobra... Zresztą nie mówię o Rikerze.
- O Laurze? - zdziwił się. 
- No tak, o niej. Przecież przed wyjazdem wydarzyło sie tyle... dziwnych rzeczy... Już między wami wszystko okej?
- Umm, tak. Jasne, wszystko się wyjaśniło. - uśmiechnął się lekko. 
- Dobra... Nie ma Rossa, ani Rylanda, więc... Możesz powiedzieć mi, co takiego stało się na tym waszym wyjeździe, że Laura wczoraj tak zareagowała? - zapytała niepewnie. 
- Rydel to... To długa historia i...
- Mamy czas. Chłopcy nie wstaną wcześniej, niż o jedenastej, rodzice... Oni nie muszą wiedzieć. Rocky, proszę. Laura to moja przyjaciółka. 
- Więc może zapytaj jej?
- Nie, nie chcę o to pytać...
- Dobra, więc... Chodzi o to, że... - zaczął powoli, nie chcąc niczego pominąć, miał zamiar wszystko jej opowiedzieć, ale uciszył się, kiedy rodzeństwo zobaczyło w drzwiach wystraszoną Stromie. 
- Stało się coś? - zapytał spokojnie Rocky. 
- Riker... Riker jest w szpitalu...  - odpowiedziała, a do jej oczu napłynęły łzy. 
- Co?! Jak to? Przeiceż był u Laury, zgadza się, Rocky? - odparła przestraszona blondynka i spojrzała na brata. 
- Rocky... Wiesz, gdzie był twój brat? - zapytała Stromie. 
- Był u Laury, ale wrócił, wczoraj, w nocy... 
- Więc jakim cudem znalazł się w szpitalu?! - kontynuowała pytanie blondynka, wstała z miejsa i podeszła do matki, którą od razu przytuliła. 
- Jedziemy z ojcem do szpitala i...
- Jadę z wami. - oznajmiła Delly. 
- Ja też.. - dodał brunet. 
- Rocky, proszę cię, zostań z braćmi, później dołączycie do nas z Rossem i Rylandem, zgoda? - zaproponowała nadal roztrzęsiona pani Lynch. Rocky trochę niechętnie kiwnął głową. 
- Hej, to może niech ktoś chociaż zadzwoni do Laury? - odparł po chwili. 
- Zrób to... - odpowiedziała Ryd. Chłopak przytaknął. Dosłownie kilkanaście minut później w domu zapanowała cisza. Stormie, Mark i Rydel wyszli, a młodsi bracia jeszcze spali. Brunet wyciągnął z kieszeni spodni komórkę i wybrał numer do Laury, dziewczyna szybko odebrała:

- Rocky?

- Ta, emm... Słuchaj, mam złe wieści...

- Co? Coś z Rikerem? 

- Tak. Jest tak, że...

- Czekaj, czekaj... Jest teraz w domu?

- I właśnie o to chodzi, że nie...

- Wyszedł?

- Tak... Wyszedł i jakby to powiedzieć... Z tego co mi się wydaje, tak szybko nie wróci...

- Rocky... O czym ty mówisz?! 

- A więc... Riker jest w szpitalu...

- Co?! Jak to możliwe?! Kiedy...? Gdzie? Dlaczego?...

- Wczoraj wrócił, a dziś rano juz go nie było. Matka powiedziała, że jest w szpitalu. Rydel pojechała tam razem z rodzicami. Jak tylko Ross i Ryland w końcu się obudzą mamy do nich dołączyć, może wybierzesz się z nami?

- Jasne... Powiem Ell'owi... Muszę być przy nim... Błagam, obudź braci i jedźmy jak najszybciej.

- Dobra, o to nie ma problemu. Zadzwonię za chwilę. Na razie.

- Jasne, pa...

Laura odłożyła telefon na szafkę, a do pokoju właśnie wszedł Ellington. Zastał dziewczynę całą zapłakaną, szybko do niej podszedł i kucnął obok niej. 
- Laura, co sie stało? - zapytał przejęty. Brunetka spojrzała na niego i przez chwilę milczała, ale w końcu postanowiła się odezwać.
- Riker... Riker jest w szpitalu... - powiedziała cicho. 
- Co? Riker..? Skąd to wiesz?! - zapytał zdziwiony. 
- Rocky przed chwilą do mnie dzwonił. Mówił, że wczoraj w nocy wrócił, a dziś rano już go nie było... 
- Już... Nie myśl o tym... - odparł cicho i przytulił dziewczynę. Sam był tym bardzo zdziwiony.
- Ellington...
- Tak?
- To moja wina...
- Co? Nie, nie nie, to nie jest twoja wina. Nawet tak nie myśl. 
- No a czyja? Gdybym mu o tym wszystkim nie mówiła o niczym by się jeszcze nie dowiedział i pewnie byłby teraz tutaj. - powiedziała szybko i schowała twarz w dłoniach. 
- Nie wiesz tego. Skąd wiesz, co mu jest? Może to nic poważnego? Jestem przekonany, że to nic starsznego i nic mu się nie stało - odparł opanowanie. 

Na szczęście Rocky umie ribić hałas, więc szybko obudził braci. Powiedział  im, jak to wszystko wygląda i bez wahania zgodzili się pojechać z nim.  James był ciekawy, gdzie wychodzi razem z Ellingtonem, więc dziewczyna powiedziała mu o tym, że Riker jest w szpitalu. Knight spokojnie ją puścił nie pytając więcej o nic. Z kolei Ratliff sam nie wiedział, czy to dobry pomysł, aby jechał do Rikera. W końcu, jakby nie było to przez niego Lynch nie jest już z Laurą, ale jednak dziewczyna go przekonała i zgodził się pojechać z nimi. W drodze panowała cisza, nikt nie chciał nic mówić, zwłaszcza Laura. Po niespęłna trzydziestu minutach byli już na miejscu, tam dostali się na piętro, na którym przebywał Riker, ale także Stormie, Mark i Rydel. Będąc na miejscu zobaczyli państwo Lynch, którzy rozmawiali najwyraźniej z jakimś doktorem. Chcąc wejść do Rikera dowiedzieli się, że może to zrobić jedynie najbliższa rodzina, więc Laura chcąc nie chcąc skłamała i powiedziała, że jest jego dziewczyną. Do środka postanowiła wejść ona i Rocky, młodsi Lynch'owie postanowili, że mogą jeszcze chwile poczekać. Na sali był sam Riker, to znaczy, była obok niego Rydel, ale w sali nie było innych pacjentów. Widok nieprzytomnego blondyna leżącego na szpitalnym łóżku delikatnie mówiąc wstrząsnął Laurą. Z jej oczu od razu zaczeły płynąć łzy. Szybko podeszła do łóżka i zakryła usta dłonią. Po chwili spojrzała na Ryd, która siedziała bez słowa. Rocky też się nie odezwał, dla każdego z nich o było ciężkie. 
- Dobra, dlaczego on to zrobił? - zapytała po chwili niezręcznie ciszy Delly. 
- O co ci chodzi? - odparł Rocky i spojrzał na siostrę. 
- A o to, że coś musiało się stać. Sam z siebie na pewno nie wyszedłem rano z domu i nie znalazł by się tutaj... Laura? - blondynka spojrzała na Laurę, która była wpatrzona w Rikera i nic nie odpowiedziała. 
- To może zostawimy ich samych? W między czasie wszystko ci wyjaśnię... - zaproponował brunet i spojrzał na Laurę, ona skinęła głową i westchneła ciężko. Rydel od razu sie zgodziła i razem z bratem wyszli z sali. Brunetka jeszcze przez chwilę nie wiedziała, co robić, usiadła na krześle obok łóżka i chwyciła jego chłodną dłoń, a po jej policzkach nadal spływały gorzkie łzy. W końcu zauważyła rany na jego lewym nadgarstku. Ale nie było ich tylko trzy, jak poprzednim razem... Tym razem było sześć, ale wszystkie obok siebie, co można zakryć chociażby bransoletkami. 
- Oh Riker... - mruknęła patrząc na chłopaka. - Tak cię przepraszam... Gdybym tylko wiedziała, co się przez to wszystko stanie... Nigdy bym tego nie zrobiła... To jest nie fair, że cierpiał przez moją głupotę... - powiedziała tak naprawdę wiedząc, że chłopak jej nie usłyszy. 
- Nie wiem, co ci się stało, ale proszę... Wyjdź z tego jak najszybciej. Musisz być silny.. Dla na... Dla rodziny... Dla nich... - pokręciła głową i spuściła wzrok. 
Przez chwilę się nie odzywała, tylko cicho płakała. Cały czas obwiniała się o to, co miało miejsce. Po chwili usłyszała czyjeś kroki, a zaraz potem do sali weszli Ross i Ryland, a za nimi wszedł Mark. 
- To ja was zostawię... - powiedziała cicho, szybko, ale za to delikatnym ruchem odwróciła lewą ręke Rikera tak, aby nikt nie zobaczył jego ran. Podeszła do niego i szepnęła: "bądź silny. Potrzebujemy cię. Proszę..." i lekko pocałowała go w policzek, a następnie bez słowa wyszła z sali. Wychodząc od razu podszedł do niej Ellington, który ją przytulił. Dziewczyna między  czasie otwrła swoje łzy i wtuliła się w chłopaka. 
- Będzie dobrze... - powiedział cicho. Dziewczyna odsunęła sie trochę od niego i powiedziała ciche "przepraszam na chwile.." . Chłopak przytaknął, a Laura podeszła do siedzącej niedaleko Stromie. 
- Przepraszam bardzo... - zaczęła niepewnie.
- O co chodzi, kochana? - zapytała, a na jej twarzy mimowolnie pojawił sie delikatny uśmiech. 
- Mam pytanie... Co takiego się stało, że Riker jest tutaj? Że jest tu w takim stanie?
- Cóż, powiedziano nam, że miał wypadek, nic konkretnego. Ale na pewno powiemy ci, kiedy dowiemy się czegoś konkretniejszego. - odpowiedziała miło. 
- Jasne, dziękuje... - kiwnęła głową. 
- Nie ma za co... - dodała już nieco smutniejsza Stromie. 
- Wszystko będzie dobrze. Riker niedługo wyjdzie, na pewno.. - powiedziała chcąc pocieszyć panią Lynch, kobieta tylko lekko się uśmiechnęła i przytaknęła. Laura odeszła od niej i zajęła jedno z wolnych miejsc w korytarzu.  Siedziała w ciszy, ale ok chwili podszedł do niej Ross. 
- Tu wolne? - zapytał lekko uśmiechnięty. 
- Ta, jasne... - odpowiedziała obojętnie i spojrzała na blondyna, który zajął miejsce obok. 
- Pewnie musi być ci teraz ciężko?  - zapytał. 
- A tobie nie jest? - spojrzała na Rossa. 
- Jest, jest... Ale czegoś nie rozumiem...
- O co chodzi?
- Bo skoro Riker był u ciebie... Właściwie, jak on się tutaj znalazł?
- Oh, Ross, to... - westchneła cicho - To długa historia i nie chcę teraz o tym mówić... Do domu wrócił James, razem z Rikerem niezbyt się polubili i... To naprawdę długa historia, dlatego... Może kiedy indziej?
- Tak, pewnie... Jeśli tylko nie chcesz o tym gadać. - odparł i lekko się uśmiechnął. Dziewczyna skinęła głową i delikatnie odwzajemniła uśmiech. Stormie, Mark, Rydel, Ellington, Ross, Rocky i Laura czekali w szpitalu, aż Riker w końcu się obudzi, do tego jednak nie doszło. Wieczorem, choć można powiedzieć, że już w nocy, Rocky zabrał młodszych braci i Delly do domu, rodzice Rikera, Laura i Ellington postanowili zostać, to znaczy Laura chciała zostać, a Ell postanowił zostać razem z nią. 
- Może powinniśmy już wracać? - zaproponował Ratliff, siedząc obok brunetki w już niemalże pustym korytarzu. Dziewczyna tylko sprzecznie pokręciła głową.
- Laura, słuchaj... Wiem, że chcesz być teraz przy Rikerze, ale nie możesz też cały czas tutaj siedzieć... Kiedy sie obudzi, na pewno się o tym dowiesz i będziesz mogła go wreszcie zobaczyć. - odparł. 
- A co, jeśli obudzi się, kiedy mnie tutaj nie będzie? Chcę być przy tym... Zrozum, naprawdę... 
- Rozumiem, ale... Sama mówiłaś, że wczorajszej nocy w ogóle nie mogłaś spać, zgadza się? Teraz musisz się przestać. To był ciężki dzień... To na pewno lepiej ci zrobi. 
- Może i masz rację... Sama nie wiem... - powiedziała cicho i spuściła wzrok. 
- Ellington ma rację. - rzekła Stromie, która podeszła do nich, Laura od razu na nią spojrzała. - Słuchaj, kiedy tylko Riker się obudzi zadzwonię do ciebie, zgoda? - powiedziała, jak zwykle miła pani Lynch. Laura niechętnie się zgodziła. - A teraz już wracaj... Musisz mieć siły na jutro. - dopowiedziała i uśmiechnęła się lekko. Dziewczyna wstała z miejsca, a zaraz potem to samo zrobił Ell. Pożegnali się tylko z państwem Lynch i razem opuścili szpital. 
- A więc teraz wracamy na piechotę... - zamarudziła. 
- Tak. Przedtem jechaliśmy z Rocky'm, a on już wrócił. - odpowiedział. 
- Dobra.. Po prostu już chodźmy... - pokręciła głową i dosyć szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Ratliff westchnął cicho i ruszył obok niej. Po ponad godzinie w końcu przyjaciele doszli do domu Knight'ów. 
- Więc... Chcesz, żebym dzisiaj też został? - zapytał niepewnie. 
- Nie... Sam też musisz odpocząć... U mnie na pewno tak się nie stanie, sam wiesz... 
- Jasne... Rozumiem. 
- Nie o to chodzi... Po prostu wczoraj przeze mnie co chwila się budziłeś, nie chcę, aby tym razem też tak było. 
- No jasne, zrozumiałem. - kiwnął głową. 
- Dobrze... Do jutra... - powiedziała i szybko weszła do domu. Brunet westchnął ciężko, wsunął dłonie do kieszeni spodni, po czym ruszył w stronę swojego domu. Kiedy tylko Laura weszła do domu "przywitał" ją jej starszy brat. 
- I jak? - zapytał od razu. 
- Co jak?
- Jak z Rikerem? Tak długo cię nie było, do tego nie odbierałaś telefonu. 
- Dzwoniłeś do mnie? Wybacz, musiałam wyciszyć dźwięki...
- Tak zachowuje się osoba dorosła?
- Osoba dorosła nie jest kontrolowana przez starszego brata. 
- Dobra, przepraszam... Co z Rikerem?
- Nic... Nie obudził się... Pewnie jeszcze bym tam została, ale Ell mnie przekonał...  W każdym razie... Idę do siebie, jestem strasznie zmęczona.
- Nic dziwnego... Idź spać. - dodał, na co dziewczyna przytaknęła i poszła do swojego pokoju. Pierwsze, co zrobiła, to było sprawdzenie telefonu. James faktycznie dzwonił kilka razy. Później, przez przypadek weszła w zdjęcia, pierwsze, co jej się wyświetliło, to zdjęcie jej i Rikera... Zrobiła je będąc u niego, zobaczyła to zdjęcie i zrobiła mu zdjęcie... Uśmiechnęła się mimowolnie, ale zaraz potem do jej oczu napłynęły łzy. 

Minęły dwa dni, Riker nadal się nie obudził, przez co Laura nie myślała o niczym innym, Ellington starał się, aby chociaż na chwilę o nim zapomniała, jednak ta za każdym razem tłumaczyła to czymś mówiąc, że obwinia się o to, co się stało, czy po prostu bardzo się o niego martwiła. Laura razem z Ellingtonem kolejny raz pojawili sie w szpitalu, stan Rikera był bez zmian. Przyjaciele po dłuższej chwili spędzonej u Rikera postanowili wrócić. W drodze powrotnej panowała cisza, którą postanowiła przerwać Laura. Dochodzili już do domu brunetki, więc wiedziała, że długo raczej z nim nie porozmawia, jednak chciała. 
- To już trzeci dzień...
- Przepraszam... Co?
- Już trzeci dzień nic się nie zmienia u Rikera... Nie wiem, co robić...
- Laura... Nie możesz cały czas o tym myśleć... Przestajemy zwracać uwagę na kogokolwiek. - oznajmił poważnie zatrzymując sie, w tej chwili brunetka również stanęła i spojrzała na niego. 
- Ellington, nie zaczynaj takiego tematu teraz...
- Posłuchaj, od jakiegoś czasu chcę ci coś powiedzieć...
- Proszę, Ellington... Nie teraz, teraz nie mogę przestać myśleć o wypadku Rikera. 
- No właśnie. Przez to wszystko przestajesz zwracać na wszystkich uwagę,  przestajesz zwracać uwagi na mnie... - powiedział cicho, zwłaszcza końcówkę i westchnął cicho. 
- Chyba nie rozumiem... 
- Nie, nie ważne... Chodźmy, już niedaleko. - powiedział szybko i odwrócił się, aby iść dalej, jednak dziewczyna złapała go za ręke, a on się zatrzymał. Brunetka stanęła przed nim. 
- Ellington, o co chodzi...? 
- Od kiedy Riker z tobą zerwał pomyślałem, że mam szansę, ale ty nawet teraz nie zwracasz na mnie najmniejszej uwagi. Nie widzisz, jak się staram, abyś przestała o tym wszystkim myśleć...
- Nie, to nie tak... Ja po prostu martwię się o Rikera i myślę tylko o...
- Tylko o nim? Tak, zauważyłem. Chodźmy.
- Nie, czekaj. Ellington, ja... Nie wiedziałam, że o to ci chodzi...
- A więc teraz już wiesz... 
- A więc... To chciałeś mi powiedzieć? 
- Nie... Chciałem powiedzieć, że... - przez chwilę się zawahał, ale w końcu spojrzał w jej oczy i kontynuował - że cię kocham... - szepnął, przez chwilę dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko wpatrywałam się w jego oczy. 
- A ja kocham ciebie. - Szepnęła i uśmiechnęła się delikatnie, a następnie złożyła na jego ustach czuły pocałunek, który odwzajemnił. 


~~~


Skończyłam :3 Mam nadzieję, że nie zanudziłam was już do końca? :D No tak, przez ten tydzień brakło mi weny, ale jakoś go napisałam :). Co sądzicie? Piszcie w komentarzach. Jeszcze mam dwa ogłoszenia:
- Ankieta, dotycząca z kim ma być Laura została otwarta, zatem głosujcie :3
- Jeśli ktoś czytał bloga mojej przyjaciółki Cat, to wiedzcie, iż zmieniła adres: http://but-im-just-an-illusion.blogspot.com :)
To na tyle, do... napisania? :D