- Jak jeszcze niczego... - odpowiedziała cicho i delikatnie pogładziła jego policzek.
- A co jeśli Riker po obudzeniu się będzie chciał do ciebie wrócić?
- Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że już tego nie zrobi, poza tym... Teraz liczysz się dla mnie ty. - wyszeptała i uśmiechnęła się delikatnie.
- Jasne... Ale chyba na razie nie będziemy mówić o nas Lynch'om?
- Nie, na razie nie... Wolałabym, abyśmy póki co nie wspominali o niczym zwłaszcza Rikerowi.
- W porządku. Chodźmy, twój brat będzie się o ciebie niecierpliwił.
- James? Nie sądze.
- Dlaczego nie?
- Kiedy tylko wróciliśmy chciał zgrywać opiekuńczego brata i bał się zostawić mnie i Rikera samych, a później... Jakoś przestaliśmy się dogadywać, już nie jest, jak kiedyś... Zmienił się. Od kiedy się wyprowadził nie zamieniliśmy ze sobą słowa, poza jednym sms'em, później nic, a teraz w ogóle nie możemy się dogadać...
- A nie próbowałaś chociaż z nim normalnie pogadać?
- Nie miałam okazji, kiedy pokłóciłam się z Rikerem byłam z tobą i nie było kiedy, później kiedy Riker trafił do szpitala nie myślałam o niczym innym...
- To może przyszedł najwyższy czas?
- Myślisz?
- Tak... Może jeszcze się zagadacie.
- Mam taką nadzieje...
- To chodź. - uśmiechnął sie. - Może dziś?
- Co? Ellington... - uśmiechnęła się.
- No co? Wracajmy, teraz nie będziesz myślała o Rikerze. - odpowiedział nadal uśmiechnięty.
- Nie. Teraz będę myślała o tobie. - powiedziała podchodząc do niego.
- O mnie na chwilę zapomnisz. - obiął ją w pasie.
- Przecież o tobie nie da się zapomnieć. - Zaśmiała się.
- Tak, wiem to, ale... Dla brata możesz zapomnieć. - odparł rozbawionym tonem.
- Hmm, chyba jednak nie mogę.
- Przynajmniej się postaraj.
- Dobra, spróbuje. - powiedziała i pocałowała go.
- Widzisz, da się. - uśmiechnął się.
- Da się, da.
- Super, a teraz chodźmy. - odparł nadal uśmiechnięty, na co dziewczyna przytaknęła i załpała jego dłoń, a następnie razem ruszyli w stronę domu Knight'ów. Po niespęła dziesięciu minutach byli na miejscu. Ell odprowadził Laurę pod drzwi.
- Nie chcę, żebyś wracał tak sam... - zamarudziła.
- Jakoś sobie poradzę, no do jutra. - odpowiedział.
- Nie pożegnasz się ze mną? - uśmiechnęła się.
- A skąd ten pomysł? - uniósł brwi i podszedł do niej, a następnie ich usta złączyły się w jednym, czułym pocałunku.
- Do jutra. - szepnął i uśmiechając się zrobił krok do tyłu.
- Do jutra. - powiedziała równie cicho. - Tylko uważaj na na siebie, nie chcę, abyś jeszcze ty wylądował mi w szpitalu. - odparła uśmiechnięta.
- Jasne, jasne, uważam. - odpowiedział i posłał jej delikatny uśmiech. Ell odszedł już kilka metrów i dopiero wtedy Laura weszła do domu. Od razu udała się do pokoju brata. Drzwi były lekko uchylone, więc tylko otworzyła je szerzej.
- Umm, możemy porozmawiać? - zapytała niepewnie i weszła do środka.
- A o czym?
- Chciałam cię przeprosić...
- Mnie? Za co?
- Że to wszystko tak wyszło...
- Nieważne. To nie twoja wina.
- A jednak... Słuchaj, chcę, abyśmy się jeszcze jakoś dogadali... Wszystko się zmieniło, kiedy wyjechałeś...
- A tak, słyszałem to już: bardzo się zmieniłem, od kiedy mieszkam sam. Tak, mówiłaś. - odparł ironicznie.
- Nie o tym mówię...
- Czyli tak nagle zmieniłaś zdanie? Umm, ciekawe.
- Słuchaj... To nie ty, tylko ja się zmieniłam. - odparła cicho.
- Oh, No nie pomyślałbym. - powiedział równie ironicznym tonem.
- Oh, James. Spoważnij!
- Dobra... Kontynuuj.
- Kiedy ty się wyprowadziłeś poznałam Ellingtona, Rikera i resztę. Nie twierdzę, że to oni mnie zmienili, ale pojawiło się wiele problemów...
- No dobra... Dlaczego ani razu nie poprosiłaś mnie o pomoc?
- Ciebie? Proszę cię! Nawet nie mieliśmy ze sobą kontaktu, jak miałam prosić cię o pomoc?
- No nie wiem... Najzwyczajniej zadzwonić?
- Gdybyś jeszcze odbierał... - spuściła wzrok. Chłopak przypomniał sobie, że na początku nie odbierał telefonów od siostry, później już przestała dzwonić. James milczał, Laura miała rację, co do tego.
- Gdybyś odbierał... - powtórzyła, pokręciła głową i nie słysząc jakiejkolwiek reakcji ze strony barta wyszła z jego pokoju. Odruchowo spojrzała na komórkę, a tam zobaczyła, że ma dwa nieodebrane połączenia, od Rydel. Planowała oddzwonić, ale Delly ponownie zadzwoniła, Laura od razu odebrała:
- Rydel? - zapytała niepewnie.
- Hej, emm... Masz chwilę? - odpowiedziała cichym i wyraźnie smutnym tonem.
- Jasne, o co chodzi?
- Mogłybyśmy się spotkać? Teraz? To ważne, bardzo ważne...
- No jasne, to... Już wychodzę.
- Nie spiesz się, spotkajmy się za jakąś godzinę, dobrze? Jestem jeszcze w szpitalu, Rocky niedługo będzie wracał, więc wrócę z nim.
- Umm, pewnie. Zadzwoń, jak będziesz dojeżdżać, spotkamy się u ciebie?
- Wolałabym nie... Może, hmm... No nie wiem, wpadnę po ciebie i razem gdzieś wyjdziemy, pasuje ci to?
- Tak, jasne... Do zobaczenia.
Rydel rozłączyła się i schowała komórkę do spodni. Spojrzała na siedzącą niedaleko, zapłakaną Stromie i siedzącego obok, smutnego Marka, który próbował pocieszyć kobietę. Rydel otarła oczy z łez i podeszła do rodziców.
- Rydel, wiedziałaś o tym? - zapytał Mark i spojrzał na córkę.
- Nie, nie wiedziałam... - pokręciła sprzecznie głową.
- Dlaczego on to zrobił..? - odezwała się Stormie.
- Nie wiem... Naprawde nie wiem... Może wrócisz ze mną i Rocky'm do domu? - odparła cicho Delly.
- Nie, zostanę tu, muszę być, w razie, gdyby Riker się obudził..
- Ale mamusiu... Siedzisz tutaj od trzech dni.. Chyba nawet nie miałaś jak się wyspać, musisz odpocząć. Kiedy tylko Riker się obudzi na pewno dowiesz się o tym jako pierwsza.
- Nie wiem Rydel, nie wiem... A co jeśli obudzi się jeszcze dzisiaj? Nie, nie, nie ma opcji. Zostaje tu.
- Rydel ma rację, musisz odpocząć. Ja zostanę. Kiedy tylko Riker się obudzi dam ci zać i przyjedziesz tutaj z dziećmi, zgoda? - Wtrącił sie Mark. Stromie pokręciła głową i spuściła wzrok.
- Przemyśl to... To naprawdę dobrze ci zrobi... Jeśli się zdecydujesz, to daj znać. Niedługo będziemy wracać... - dopowiedziała Ryd i odeszła trochę od rodziców. Rocky stał w przy oknie, tyłem od wszystkich. Blondynka bez wahania podeszła do niego i stanęła obok.
- Wiedziałeś o tym... - powiedziała cicho i spojrzała na brata, jednak ten się nie odzywał. - Rocky, dlaczego mi nie powiedziałeś? Ominąłeś tak istotny szczegół...
- Bo wiedziała o tym tylko Laura, Ell i ja... Wszyscy daliśmy słowo Rikerowi, że nie powiemy, co się tam działo... Już i tak powiedziałem ci o tym, co stało się między nim i Laurą...
- Ale nie powiedziałeś mi o tym... O tym, że mój brat się pociął. - powiedziała nieco podenerwowana.
- Bo obiecałem mu, że nikomu o tym nie powiem! Świetnie, złamałem słowo, chcesz poznać jeszcze jakąś tajemnice Rikera? O, a może dla odmiany Rossa lub Rylanda, nie... Wiem, Ellingtona! - powiedział szybko i dosyć głośno. Nie zważając na niczyją reakcję pokręcił głową i szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia z korytarza. Wyszedł na zewnątrz i oparł się o mur spuszczając wzrok. Rydel westchneła cicho i pobiegła zaraz za bratem. Wyszła za nim i zaraz stanęła na przeciwko niego.
- Rocky, przepraszam... - powiedziała cicho.
- Nie, to ja powinienem przeprosić... Trochę mnie poniosło, przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać, rozumiem twoją złość... Nie powinnam była się wtrącać... Ale to po prostu... O boże... Rocky, sześć ran, to naprawdę dużo..
- Wie... Czekaj, czekaj... Jak to sześć?!
- Normalnie... Ma sześć ran, widziałam je...
- Niemożliwe! Przecież miał tylko trzy..!
- Tylko? Aż, Rocky: Riker, nasz starszy brat ma sześć ran, bo sie pociął.
- Czekaj... A tak... To wiele wyjaśnia. - kiwnął głową na potwierdzenie własnych słów.
- Co wyjaśnia?!
- No bo... Jest jeszcze coś, o czym ci nie powiedziałem...
- O co chodzi?
- Bo wtedy... Riker wrócił do domu...
- To tyle? Wiem o tym.
- To nie wszystko... No więc ja go zobaczyłem, kiedy wrócił i miał dziwnie brudny rękaw, wydawało mi się, że to była krew...
- I tak po prostu to zostawiłeś?!
- A co miałem zrobić? On jest dorosły, chyba wiedział co robi. Poza tym, myślisz, że co, dałoby się to jakoś cofnąć? Nie sądze!
- Dobra, nie kłóćmy się znowu... Czyli wiedziałeś, że ciął się dwa... - powiedziała zamyślona blondynka, ale przerwała widząc rodziców podchodzących do nich.
- Wracacie już? - zapytała nadal wyraźnie smutna Stormie.
- Tak, właśnie mieliśmy wracać, jedziesz z nami? - odparła Rydel.
- Tak... Mieliście rację, muszę odpocząć.
- Super, to chodźmy już. - powiedział szybko Rocky i wyciągnął z kieszeni spodni kluczyki od samochodu.
- Chodźmy. - rzekła cicho Delly, Stromie pożegnała się z mężem i razem z dziećmi ruszyła w stronę samochodu. Kobieta usiadła z przodu, obok kierowcy, a Rydel zatrzymała na chwilę Rocky'ego przed pojazdem.
- Dzisiaj widzę sie z Laurą i...
- I chcesz jej o tym powiedzieć?
- Musi wiedzieć... Może i nie są już razem, ale na pewno ona nadal go kocha.
- Dobra... Mów co chcesz... Ale dziś? Jest już późno...
- Mniejsza o to, muszę się z nią spotkać.
- Jasne, co mi do tego... Wsiadaj. - powiedział poważnie i obydwoje wsiedli do samochodu. Po około dwudziestu minutach byli na miejscu. Dosłowie chwilę przed wejściem do domu, Stromie zadzwonił telefon, kobieta odebrała, rozmowa nie trwała krótko, dzieci słyszały jedynie "dobrze, dobrze, ja też mam taką nadzieję, dziękuje". Po tym pani Lynch wyraźnie zasmuciła się jeszcze bardziej, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Mamo, co się stało?! - zapytał przejęty Rocky.
- Dzwonił doktor, który zajmuje się Rikerem... Dzieci... Wasz brat najprawdopodobniej szybko sie nie obudzi...
- Mamo... Co to ma znaczyć?! - zapytała Rydel.
- Jest z nim gorzej, niż przypuszczali... Dlatego teraz tam wracam. - powiedziała załamującym się głosem i chciała iść do samochodu, ale Rocky ją zatrzymał.
- O nie, nigdzie już dzisiaj nie pójdziesz...
- Dziecko, muszę być przy Rikerze...
- Tata tam jest, ty musisz odpocząć, jutro tam pojedziesz. - oznajmił poważnie. Pani Lynch westchneła cieżko, otarła swoje łzy i bez słowa weszła do domu i od razu poszła do siebie, ale przed tym przywitała sie z Rossem i Rylandem, którzy byli w domu.
- To ja wychodzę... - powiedziała po chwili ciszy Ryd.
- Kiedy wrócisz? - zapytał Rocky, a zaraz obok niego pojawił się Ross.
- Co u Rikera? - zapytał blondyn patrząc na rodzeństwo.
- Umm, nic nowego. - odpowiedział szybko brunet.
- Serio? Dalej się nie obudził?
- Gdyby się obudził raczej nie bylibyśmy tutaj, tylko u niego. Ty i Ry zresztą też. - odpowiedziała Delly i uśmiechnęła się lekko, ale mimo to do jej oczu napłyneły łzy.
- Rydel, co się stało? - zapytał zmartwiony Ross, Rocky dobrze wiedział o czym myśli siostra, dlatego tylko spuścił wzrok.
- Czekaj... Co stało się z... Rydel..? Rocky?!
Rydel nie odpowiedziała, po jej policzkach zaczęły spływać łzy, podeszła do Rossa i przytuliła go.
- Rydel... Co się stało? - zapytał cicho, zmartwionym głosem blondyn. Dziewczyna nadal się nie odzywała.
- Ross, nasz brat tak szybko sie nie obudzi. - odpowiedział za Rydel, Rocky.
- Co? Jak to?! - zrobił krok do tyłu i spojrzał na starsze rodzeństwo.
- Jest z nim ciężko... Sami nie wiemy, co się stało. Mama jest załamana, ale chyba sama nie dowiedziała się co mu jest... - odezwała się w końcu Delly.
- Czy to prawda..? - zapytał cicho Ross.
- Niestety... - odpowiedział brunet. Słysząc słowa brata, do oczu blondyna napłyneły łzy, odwrócił się i szybko pobiegł na górę, do swojego pokoju.
- Rocky, proszę cię, pogadaj z nim... Ja idę.. - powiedziała szybko i nie czekając na reakcję barata wyszła z domu. Po nie całych dziesięciu minutach doszła pod dom Knight'ów. Nerwowo zapukała w drzwi, a zaraz otworzyła jej Laura.
- O boże Delly! Co się stało?! - krzyknęła widząc zapłakaną przyjaciółkę.
- Idziemy? - zapytała nie zwarazjąc na wcześniejsze pytanie Laury.
- Jasne... - odpowiedziała i wyszła z domu. Razem ruszyły wzdłuż ulicy.
- Rydel, co się stało? - zapytała niepewnie brunetka.
- Riker, on... On szybko się nie obudzi...
- Co? Jak to? Co mu jest..?!
- Nie wiem, jego stan jest o wiele gorszy, niż przypuszczano...
- O nie... Nie, nie, nie, nie... - powtarzała cicho, a jej oczy momentalnie się zaszkliły.
- Nie mówmy o tym... - powiedziała cicho Delly, na co Laura przytaknęła. - Jest jeszcze coś...
- Co znowu? - zapytała zrezygnowana.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Riker się pociął..?
- Co? Ja... Chcieliśmy z Rikerm puścić to w niepamięć, obiecał, że więcej tego nie zrobi...
- A jednak... Laura... Czy on zrobił to przez...
- Ta... - kiwnęła głową. - Przeze mnie. Masz rację, możesz już mnie spokojnie obwiniać.
- Nie chcę cię obwiniać... Ale powiesz mi, dlaczego to zrobił?
- Nie wiesz? Raz, tam, nad jeziorem... Bałam się go... Po prostu bałam się, że zrobi coś Ell'owi...
- Dlaczego tak myślałaś?
- Długa historia... W każdym razie był pewien, że to będzie koniec, był pewien, że nie będę chciała już z nim być, więc to zrobił... Poźniej, dowiedział sie, że trzykrotnie go zdradziłam, więc... - westchneła cicho i otarła swoje łzy.
- Rozumiem...
- Ale nawet nie wiesz, jak jest mi z tym ciężko. On to zrobił przeze mnie i to przeze mnie teraz jest w szpitalu... - powiedziała załamującym się głosem.
- Nie, to nie prawda... Skończmy ten temat. Nie obwiniaj się o nic, to nie jest twoja wina. - powiedziała pewnie i przytuliła przyjaciółkę. Po kilku minutach Laura się uspokoiła, wszystko sobie wyjaśniły i przynajmniej na chwilę chciały zmienić temat.
- Więc... Słyszałam, że James wrócił? - powiedziała Rydel nie chcąc wracać do poprzednich tematów.
- A tak, wrócił... - odpowiedziała obojętnie.
- A to nie dobrze? Myślałam, że za nim tęsknisz.
- Bo tak było, ale obydwoje się zmieniliśmy, nie dogadujemy się tak dobrze, jak wcześniej, a najgorsze jest to, że nie polubił się z Rikerem... Chcę, żeby jak naszybciej wracał do siebie, nie chcę, żeby tu zostawał. Widzisz, Rydel... Ja nie dogaduję się z bratem tak dobrze, jak ty ze swoimi... Zmieniamy się. - westchnęła ciężko, Delly chciała odpowiedzieć, ale usłyszała, że przyszedł jej sms.
- Przepraszam... - powiedziała cicho wyciągając telefon. Dziewczyny się zatrzymały przy jakimś budynku, Laura skinęła głową. Blondynka odczytała wiadomość:
"Od: Rocky
Przeczytaj sobie... http://<link>". Dziewczyna bez wahania weszła w podany link. Przeczytała to, a na jej twarzy namalowało się przerażenie.
- Delly, co się stało? - zapytała lekko zaniepokojona brunetka. Ryd trochę niepewnie podała dziewczynie telefon, a jej oczy ponownie się zaszkliły. Laura wzięła go i od razu spojrzała na wyświetlacz:
"RIKER LYNCH W SZPITALU! Czy to wina jego dziewczyny?!
Dostaliśmy informację, że Riker Lynch zespołu R5 trzy dni temu znalazł się w szpitalu! Chodzą plotki, że kilka godzin przed wypadkiem Riker rozstał się ze swoją dziewczyną - Laurą, która rzekomo go zdradziła. Czy to możliwe, że przez te informację Lynch chciał popęłnić samobójstwo? Możliwe, że...". Laura więcej nie czytała. Złapała się za głowę, a do jej oczu napłynęły łzy. Spojrzała na zmartwioną Rydel i zsunęła się po ścianie na ziemię i zakryła twarz dłońmi.
~~~
Jednak udało mi się napisać to wcześniej, niż planowałam... Nie sądziłam, że tak szybko do siebie doję, a jednak.. W każdym razie wiem, że mógł wyjść beznadziejny, ale pisałam go w smutku i w pewnym stopniu w złości, dlatego... Emm, w każdym razie mam nadzieję, że wam się spodobał, bardzo starałam się, aby go skończyć. Ogólnie zrobiłam te notkę "ważne", według mnie niepotrzebnie. Powoli dochodzę do siebie, sądziłam, że zajmie mi to trochę więcej czasu, ale to dobrze...
Muszę przyznać, że po tygodniu nie wchodzenia na bloga jestem mocno zaskoczona! Podczas niecałego tygodnia na bloga weszło ponad 1,500 osób, dziękuje! *_* A także dziękuje za komentarze pod poprzednim postem, to jak staraliście się mnie pocieszyć... To dla mnie naprawdę wiele znaczy, dziękuje <3