poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 41.

James, Nathan, Alex, Kendall i Josh bawili się w najlepsze, ale kiedy cała czwórka zebrała się razem Kendall postanowił zacząć jakiś temat:
- Wiecie, gdzie poszła Laura? - zapytał patrząc na Jamesa. 
- Wróciła do domu. - odpowiedział obojętnie. 
- Tak po prostu? - zdziwił się. 
- Ta. - przytaknął. - Chciała, abym poszedł z nią, ale mnie nie chciało się stąd ruszać i... - zaciął się na chwilę, przypomniało mu się, że jego siostra nie wzięła od niego kluczy. 
- I? - odezwał się Nathan. 
- Nie ma kluczy. - odpowiedział szybko i spojrzał na przyjaciela. 
- To co? - zapytał już nieco pijany Alex. 
- A to, że nie ma kluczy... Chłopaki, ja wracam. - oznajmił poważnie. 
- Żartujesz sobie? - odparł znowu Alex. - Przecież jak będzie chciała wejść do domu, to się do nas wróci. 
- Słuchaj, jest moją siostrą, martwię się o nią, w ogóle nie powinna sama włóczyć się po mieście. - wyjaśnił patrząc na przyjaciela. 
- A ty, jako starszy i troszczący się brat puściłeś ją samą... Daj spokój, ona nie jest już dzieckiem. - powiedział podpity Alex. 
- Daj spokój... Chłopaki... Wracacie ze mną czy zostajecie tu? 
- Ja idę z tobą. - odpoweidział od razu Nath. 
- Ja w sumie też. - uśmiechnął sie Josh. Kendall kiwnął głową na "tak" i spojrzenia wszystkich padły na Alex'a. 
- Dobra, to ja też. - westchnął ciężko, a zaraz potem czwórka przyjaciół wyszła z klubu i ruszyli w stronę domu Knight'ów. Po niecałych dziesięciu minutach drogi James niedaleko przed sobą dostrzegł jakiś telefon, podchodząc bliżej zobaczył, że to telefon jego młodszej siostry. Chłopak szybko podszedł i wziął telefon, a reszta chłopaków tylko mu się przyglądała. 
- To telefon Laury. - oznajmił i spojrzał na przyjaciół. 
- Zgubiła telefon? - zdziwił się Kendall. 
- Mam nadzieje... Że nic jej się nie stało. - powiedział i spojrzał na ekran iPhone'a siostry, dostrzegł tam wysłaną wiadomość i odpowiedź, poirytowany widokiem, do kogo pisała jego siostra odczytał wiadomości:
"Do: Riker ❤
Jeśli to odczytasz, daj znać - zadzwoń. Muszę Ci o czymś powiedzieć..."
Wysłano: 11:57 PM
"Od: Riker ❤
Zadzwonię jak tylko wrócę do domu i Laura... Mam prośbę... Bądź ostrożna, to znaczy... Uważaj na siebie. Wszystko Ci wyjaśnię kiedy tylko się spotkamy. Pamiętaj, że Cie kocham." 
Wysłano: 12:35 AM
James przyglądając się wiadomością zobaczył jeszcze jedno, że Riker trzy razy próbował dodzwonić się do Laury. Knight powoli zaczął bać się o swoją siostrę. 
- Chłopcy, może wracajcie, ja mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia... 
- Chodzi o Laurę, prawda? - zapytał pewnie Nathan, na co James przytaknął. - Słuchaj, jeśli coś jej sie stało...
- Nie wiem, co z nią, jasne? Muszę zadzwonić, lepiej będzie, jeśli już wrócicie. - wyjaśnił i nie czekając na reakcje przyjaciół od razu, z telefonu Laury postanowił zadzwonić do Lynch'a. 
- Na razie, stary. - powiedział Josh i razem z Kendallem i Alexem udali się przed siebie. 
- James... O co chodzi? - zapytał Nathan. 
- Obawiam się, że coś mogło jej się stać... Ona tak po prostu nie gubi telefonu, znam ją zawsze bardzo na niego uważa tym bardziej, jeśli czeka na odpowiedź od Rikera. - wyjaśnił lekko smutny. 
- Hej... Będzie ok. Mogę jakoś pomóc? 
- Raczej nie... Wracaj z chłopakami, jutro się spotkamy to wszystko wam powiem, zgoda? - zaproponował, na co Nath przytaknął i postamowił dołączyć do przyjaciół. Knight szybko wybrał numer Lynch'a, który o dziwo szybko odebrał:
- Laura?! - odezwał się przestraszony głos Rikera. 
- Nie, tu James...
- Jest z tobą Laura? - dopytywał. 
- Nie, właśnie o chodzi o to, że nie wiem, gdzie jest...
- Jak to nie wiesz?! Skąd masz jej telefon? 
- Znalazłem go... Słuchaj, jeżeli przez ciebie coś jej się stało...
- Przeze mnie? - przerwał mu, chłopcy jeszcze przez chwilę ze sobą rozmawiali, choć właściwie pokłócili, ale później doszli do wniosku, że tak nie znajdą Laury i postanowili spotkać się w domu Knight'ów, gdzie oczywiście nie było Laury. 
~~~
Ellington tej nocy nie mógł zasnąć, więc zamiast próbować zasnąć wziął swojego iPada i zaczął szukać czegoś w internecie. Koło godziny drugiej w nocy usłyszał pukanie do drzwi, nie miał nic lepszego do roboty, więc szybko zszedł na dół i otworzył drzwi. Jego oczom ukazała się Laura, ale nie wyglądała, jak zwykle. Chłopak niemało się wystraszył widząc wyraźnie przez kogoś pobitą brunetkę.
- O mój boże, Laura, co się stało?! - zapytał wystraszony, szybko wpuścił ją do środka i spojrzał na nią. Miała na bluzce kilka plam z krwi, na twarzy rozciętą warge i świerzą ranę na policzku. 
- Laura... Co się stało? - spojrzał jej w oczy i czekał na odpowiedź z jej strony, jednak ta najwyraźniej nie miała zamiaru odpowiadać, brunet westchnął cicho, zaprowadził ją do salonu i 'posadził' na sofie, sam udał się do kuchni, wziął jakiś ręcznik i zamoczył go w wodzie, zabrał ze sobą również chusteczki i wodę utlenioną, a następnie wrócił do salonu i usiadł na przeciwko dziewczyny, która nadal się nie odzywała. Odstawił wszystkie rzeczy na stolik obok i spojrzał w jej oczy. Wziął wilgotny ręcznik i najpierw umył jej twarz z krwi, a następne opatrzył ranę na policzku. 
- Powiesz mi, co się stało? - zapytał dopiero po chwili. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i spuściła wzrok. 
- Wracałam do Jamesa, bo nie miała kluczy, ale w drodze spotkałam ją... Cassidy... - powiedziała ledwo powstrzymując się od płaczu. - Był z nią Brad... Najpierw powiedzieli, że mam dać spokój z Rikerem, a później mnie... Ten cały Brad zaczął sie do mnie dobierać, ale ja się stawiałam i... Zajęła sie mną Cassidy. Jej brat stwierdził, że nie uderzy dziewczyny, dlatego to ona mi to zrobiła. - opowiedziała, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Ratliff nie myśląc zbyt wiele przytulił dziewczynę, a ona mocno sie w niego wtuliła, ale zaraz potem znacznie się od niego odsunęła. 
- Ała... - mruknęła łapiąc się za brzuch. Ellingtonowi powiększyły się źrenice i lekko przysunął się do niej. 
- Laura, co jest? - zapytał przejęty. 
- To nic, tylko... Te kilka ran... - powiedziała cicho. 
- Jakich ran?! - dziewczyna tylko odsłoniła rękoma swoją zalewawioną bluzkę i spojrzała na przyjaciela. 
- Rany Laura, trzeba to... Emm... Opatrzyć. - powiedział nie wiedząc, jak się za to zabrać. Dziewczyna wstała i uniosła lekko bluzkę, odsłaniają tym samym swój pokaleczony brzuch. Ell najpierw się temu przyjrzał, Casaidy musiała urzyć czegoś naprawde ostrego, następnie wstał i będąc w troche niezręcznej sytuacji, schylił się nieco i przejechał mokrą od wody utlenionej chisteczką, na co Laura cicho sykneła z bólu. 
- Wszystko w porządku? - zapytał i spojrzał na nią.
- No jasne. - odpowiedziała szybko. Po kilku minutach Ratliff opatrzył wszystkie jej rany. 
- Ellington... - mruknęła cicho. 
- Tak? - spojrzał na nią. 
- Dziękuje... - uśmiechnęła sie lekko. 
- Nie ma sprawy. Wiesz, że dla ciebie zrobiłbym wszystko. - wymusił delikatny uśmiech, a następnie wziął brudne z krwi chusteczki i poszedł do kuchni je wyrzucić. Tak naprawde wszystko mu się przypomniało, to znaczy ostatnia noc Laury z Ell'em i ich rozstanie. Nadal cierpiał z tego powodu, ale nie chciał jej tego okazywać. 
- Sądze, że powinnaś zadzwonić do brata. - powiedział wracając do salonu. 
- Nie... Do Jamesa nie chce... - odparła cicho. 
- Nie będzie się o ciebie martwił? - podszedł do niej. 
- Raczej nie... Przyjechali do niego przyjaciele, jeszcze z Czech i raczej wątpię, aby chciał ze mną rozmawiać, podczas, kiedy siedzi w najlepsze w klubie. Zresztą chciałam, aby wrócił ze mną, ale wolał zostać... -  wyjaśniła smutna. 
- No jasne, już rozumiem..
- Barzo przepraszam, że cię obudziłam... Po prostu... To o tobie od razu pomyślałam...- spuściła wzrok. 
- Na prawdę? Hmm... Poza tym nie obudziłaś mnie. - uśmiechnął się lekko. 
- Jest grubo po drugiej... Nie spałeś? - zdziwiła się. 
- Jakoś dziś nie mogłem zasnąć... Widać wiedziałem, że coś się stanie i...
- I byłeś gotowy, że tu przyjdę? - uśmiechnęła się delikatnie. 
- No tak. - kiwnął głową. 
- Do Jamesa nadal nie chce dzwonić, ale... Muszę zadzwonić do Rikera... - powiedziała już znacznie ciszej, bo wiedziała, że Ell raczej nie będzie tym zbyt zadowolony. 
- Jasne, spoko. - mruknął. 
- Ale... Zgubiłam telefon...
- Albo zapomniałaś. - uśmiechał sie lekko i obydwum przyszło na myśl tylko jedno. 
- Albo zapomniałam... - również uśmiechnęła sie lekko, a na myśl przyszła jej ta noc. Ta ostatnia noc u Ratliff'a.  Wzięła komórkę bruneta do ręki, a chłopak cofnął się o kilka kroków. 
- Nie będe przeszkadzał... - oznajmił cicho i wyszedł z salonu i udał się do kuchni. Laura jeszcze odprowadziła go wzrokiem i wybrała numer Rikera, ale przez chwilę się wahała. Chciała zadzwonić do Lynch'a, ale postanowiła powiedzieć mu o Cassidy i Brad'zie dopiero, kiedy spotkają się na żywo. Wcześniej napisała do niego, aby zadzwonił, a jeśli dzwonił, a ona nie odebrała, zapewne będzie się o nią martwił, więc dziewczyna na wszelki wypadek chciała go uspokoić. Wzięła głęboki oddech i zadzwoniła do Rikera, który szybko odebrał:
- Ell? Co jest? - zapytał. 
- Riker... Tu Laura... - powiedziała cicho, ciesząc się słysząc głos ukochanego. 
- Laura..? Co ty robisz u Ratliff'a? Czy coś się stało? - zapytał przejęty. 
- Nie, nic się nie stało... Posłuchaj... Musimy się spotkać, muszę powiedzieć ci coś ważnego...
- Laura, co takiego się stało? 
- Nic... To znaczy... To nie rozmowa na telefon, spotkamy się? 
- No jasne...
- To może koło dziesiątej... Wpadnę po ciebie, w porządku? 
- Nie ma problemu... A i Laura... Uważaj na siebie, pisałem co to już, ale...
- Tak, zgubiłam telefon.
- Tak i James go znalazł. - oznajmił, mimo, że ton jego głosu za bardzo na to nie wskazywał, chłopak naprawde ucieszył się, że w końcu usłyszał jej głos i nic jej nie jest. 
- James? - zdziwła się. 
- Tak. Naprawdę bardzo się o ciebie martwi...
- A to coś nowego. 
- Jest twoim starszym bratem, nie dziwie mu sie. Ja też bardzo bym sie przejął, gdyby coś stało się Rydel. 
- Wiadome, troszczysz się o osoby, które kochasz... Ehh... Dobra.. Do jutra? 
- Tak. Pamiętaj, że cię kocham. 
- Ja ciebie też kocham... - uśmiechnęła sie lekko sama do siebie. - Do jutra skarbie. - powiedziała i się rozłączyła. Zaczęła myśleć o tym, że James tak bardzo się tym przejął. Sądziła, że brat nadal siedzi z przyjaciółmi w klubie, tym czasem jest inaczej. Westchneła cicho, a do salonu wrócił Ell. 
- Już? - zapytał lekko uśmiechnęły. 
- Tak... Dobra, nie będe ci już zawracać głowy... Tak wiec, bardzo ci dziekuje, za to, że się mną zająłeś, to wiele dla mnie znaczy, ale właściwie dziękuje za wszystko. - uśmiechnęła się lekko i cofnęła się, chcąc wyjść. 
- Hola, hola, a ty dokąd? - zatrzymał ją, łapiąc za nadgarstek. 
- Wracam. Nie chce być problemem. - wyjaśniła. 
- Nie jesteś problemem, to po pierwsze, a po drugie... Jest już prawie trzecia rano, nigdzie teraz nie pójdziesz, nie ma mowy. - oznajmił poważniając. 
- Ell, naprawdę... 
- Nie, nie, nie... Nigdzie teraz nie pójdziesz, znowu może ci się coś stać. - upierał się brunet. 
- Nic mi się nie stanie... Ellington Lee Ratliff, nawet o tym nie myśl, wracam do domu. - Zaśmiała sie cicho. 
- Nie, to ty Laura Yvonne Knight nie myśl o tym, aby teraz wracać. - odparł lekko rozbawiony. 
- A co ci tak bardzo zależy, hmm? - zapytała z uśmiechem. 
- Boje się o ciebie. - odpowiedział również lekko uśmiechnięty,  uśmiechem ukazując swoje urocze dołeczki.
- Ell, naprawde to doceniam, ale nie mogę zostać. 
- Aktualnie jedyną rzeczą, której nie możesz zrobić, jest wyjście teraz z tego domu. - oznajmił z uśmiechem. - Albo przynajmniej cię odprowadzę. 
- Żebyś później wracał sam i tobie coś się stanie? Ha! Zapomnij. - pokręciła głową. 
- Laura, wiesz, że i tak nigdzie cię teraz nie puszczę. - powiedział nadal lekko uśmiechnięty, podszedł do niej i złapał jej dłonie. - Znasz mnie. - Laura przez chwilę patrzyła w jego oczy i poczuła, że chłopak znacznie zaczyna się do niej przybliżać, tym razem sama nie wiedziała, co o tym myśleć. 
- No właśnie, znam cię, ale nie chcę znać cię takiego... - powiedziała stanowczo i cofnęła sie o krok. 
- Chyba nie rozumiem...
- Chcę tamtego Ellingtona, który... Myślał o mnie jak o przyjaciółce, nikim więcej... 
- Wybacz, ale po tym wszystkim chyba nie jestem w stanie tak myśleć.
- Spróbuj... Zrób to dla mnie, ja... Jestem z Rikerem, już wystarczy...
- Laura...
- Ell, wiem, że może być ci cieżko, ale... Mnie też nie jest łatwo... Wyobraź sobie, że mnie też jest z tym ciężko, ale... Nie chce, aby przeze mnie Riker znowu wylądował w szpitalu.. - spuściła wzrok. 
- A więc to o to chodzi... - pokręcił głową. 
- Co? Nie, chyba źle mnie...
- Chodzi tylko o Rikera, zgadza się? Nie chcesz, aby znowu coś sobie zrobił. 
- Nie! Ellington, to nie prawda! - powiedziała, a do jej oczu szybko napłynęły łzy. - Naprawde go kocham, równie mocno, jak kochałam ciebie... - cofnęła się jeszcze kilka kroków i niepewnie spojrzała na bruneta. On chwile się nie odzywał, aż w końcu spojrzał na nią i zrobił krok w jej stronę. 
- Nawet nie wiesz, jak ciężko było mi z tobą zerwać... Przez pewien czas tego żałowałam, do tego kiedy dowiedziałam się o Cassidy... Przepraszam cię, Ell. Naprawdę bardzo cię przepraszam...
- Przepraszasz... Za co? - zapytał cały czas patrząc na nią. 
- Że w ogóle dałam ci nadzieje... Wtedy.. W drodze nad jezioro nic nie pamiętałam z nocy, ale później byłam już świadoma tego, co robię i mimo wszystko... Dałam ci te nadzieje, później... Uwierz, że naprawde nie chciałam, aby to wszystko się tak potoczyło... Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, Ell, jesteś moim najlepszym przyjacielem... Nie wierze, że mogłam... Że cię zraniłam... - powiedziała wszystko, co czuła, nie chciała ukrywać tego przed Ratliff'em, spojrzała w jego oczy, a on podszedł do niej i od razu ją przytulił, a ona mocno sie do niego przytuliła. 
- Mimo wszystko dla mnie i tak będziesz kimś znacznie więcej niż tylko najlepszą przyjaciółką. - pomyślał, bo nie miał na tyle odwagi, aby jej to teraz powiedzieć. 


~~~

Okej, a jednak postanowiłam nie usuwać bloga, to znaczy na razie nie usuwać. Hmm, jakoś też za bardzo się do niego przywiązałam i jest to właściwie mój pierwszy blog, więc tym trudniej byłoby mi go opuścić. Także ten... Mam nadzieje, że rozdział się spodobał (pisany w przypływie weny o godzinie 3 rano >_<) 
I póki co, zapraszam na bloga mojej Cat: http://supernatural-r5.blogspot.com <3 

- Laura <3 

środa, 25 grudnia 2013

Notka.

Wiem, że miałam dodać kolejny rozdział jakoś tak, w święta, jednak zamiast tego kieruje się do Was z jednym, naprawdę istotnym pytaniem: czy jest sens kontynuować bloga? Pytam poważnie, od jakiegoś czasu się nad tym zastanawiam... Napiszcie mi, po prostu: co sądzicie o tym blogu? Może coś trzeba zmienić... Naprawdę, Wasze szczere (mam nadzieję...) opinie bardzo mi się przydadzą, dlatego liczę na to, że napiszecie mi odpowiedzi na te dwa pytania. Nowy rozdział - jeśli się pojawi - myśle, że dopiero po nowym roku. Teraz zostaje mi czekać na Wasze odpowiedzi.

- Laura <3

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 40.


Laura po niedługim czasie wróciła do domu, weszła cicho, nie chciała teraz rozmawiać ani z matką, ani z Jamesem, jednak kiedy wyszła na pierwsze piętro usłyszała głos brata, ale również cztery inne, w jakiś sposób znajome jej głosy. Nieco ciekawa pod byle pretekstem postanowiła iść do pokoju brata. Trochę niepewnie wieszła do pokoju, a tam spojrzenia wszystkich padły właśnie na nią. 
- Josh, Kendall, Alex, Nathan! - krzyknęła od razu stając się weselsza na widok starych znajomych. 
- Laura! - krzyknęli jednocześnie i radośnie chłopcy i podeszli do brunetki, a następnie każdy z nim po kolei ją przytulił na przywitanie.
- Laura... To ty? - zapytał szeroko uśmiechnięty Kendall. - Rany... Ale się zmieniłaś. 
- Wy również... O mój boże, co wy tutaj robicie? Oststni raz widzieliśmy się... Umm... - odparła, próbując przypomnieć sobie ich oststnie spotkanie. 
- Oststnio widzieliśmy się... Miałaś chyba dwanaście lat i zawsze, kiedy przychodziliśmy do Jamesa, ty zawsze zamykałaś się w pokoju z koleżankami. - Zaśmiał się Nathan. 
- Daj spokój, to było ponad sześć lat temu! - powiedziała rozbawiona osiemnastolatka. 
- Laura, zostaniesz z nami? - Zapytał James. Dziewczyna przez chwilę nie odpowiadała, ponieważ miała zamiar zadzwonić do Rikera.
- No jasne, że zostanie! Z nami miałaby nie zostać? - Zaśmiał sie Josh. 
- W porządku, mogę zostać. - uśmiechnęła się i razem z chłopakami zajęli różne miejsca. Mieli sobie wiele do powiedzenia, ponieważ jakby nie było, nie widzieli sie dobre sześć lat i wszyscy sporo sie zmienili. 
~
Riker od jakiegoś czasu próbował dodzwonić aię do Cassidy, jednak tym razem to ona od niego nie odbierała, wcześniej było dokładnie przeciwnie. W końcu blondyn nie miał zamiaru czekać, aż dziewczyna łaskawie odbierze, dlatego postanowił się do niej przejść i najpierw porozmawiać z nią, a później z samym Brad'em. Nie chciał mówić nikomu, że wychodzi, ale poźniej stwierdził, że lepiej będzie, jeśli powie o tym Rydel. Tylko jej, ponieważ tak naprawdę tylko jej mówił o tej całej sprawie z Cassidy. W związku, że całe rodzeństwo i Ell nadal siedzieli w pokoju Rocky'ego właśnie tam podszedł. Otworzył drzwi od pokoju brata, a wszystkie spojrzenia oczywiście padły na niego. 
- Rydel, możemy chwilę porozmawiać? - zapytał z nadzieją. 
- Jasne. - blondynka się uśmiechnęła, wstała z miejsca i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. - A więc... O co chodzi? 
- Rydel, słuchaj... Powiedziałem Laurze o Cassidy i Brad'zie...
- No w końcu... A ty... Wybierasz się gdzieś? - zapytała po chwili. 
- Tak, muszę w końcu zakończyć te chorą sprawę. - oznajmił powoli się cofając. 
- Co? O nie, nie, nie, nigdzie stąd nie idziesz, jasne?! - złapała go za ręke i zatrzymała. 
- Rydel, muszę to w końcu skończyć, chce z nim tylko to wszystko wyjaśnić...
- Ostatnio też chciałeś tylko wyjaśnić i ostatecznie skończyło sie tym, że przez tydzień leżałeś nieprzytomny w szpitalu! - powiedziała nerwowo. 
- Rydel, wiem, że ostatnio wyszło, jak wyszło, ale przecież nie zrobię nic głupiego. Musisz mi zaufać...
- Eh... Riker, ja po prostu się o ciebie boje... - dodała już znacznie ciszej i przytuliła brata. 
- Nie potrzebnie. Nie masz o co sie bać, niedługo wrócę. Nie będzie tak, jak oststnio. Zapewniłem się. - powiedział cicho. Delly jeszcze przez chwile nigdzie nie chciała go puścić, ale w oststeczności się zgodziła. Riker wyszedł z domu, a ona wróciła do braci. 
- Dobra chłopcy, świetnie było was znowu zobaczyć, ale..
- Spokojnie, zostajemy w mieście na kilka dni. - przerwał Laurze, Alex.
- Tym lepiej, ale teraz muszę lecieć. - dokończyła. 
- Poważnie? Ooo, a liczyliśmy na to, że dziś wieczorem przejdziesz się z nami.. - zamarudził Kendall.
- A gdzie się wybieracie? - zapytała brunetka. 
- Jeszcze nie wiemy. - Zaśmiał sie Josh. - Nie mamy konkretnego planu, ale chcemy odwiedzić kilka klubów. To jak, idziesz z nami? 
- Hmm, właściwie dlaczegoby nie... O której wychodzicie? 
- Za jakieś... Dwie godziny? No, jak zrobi się chociaż troche ciemno, jakoś tak. - odpowiedział James. 
- Dobra.. - westchneła cicho. - Ale teraz i tak muszę was na chwile zostawić, bo muszę zadzwonić do Rikera. - uśmiechnęła się lekko. 
- Do kogo? - odezwał się w końcu Nathan. 
- Rikera, mojego... Chłopaka... - odpowiedziała cicho, Kendall słysząc spuścił wzrok. Laura to zauważyła, ale postanowiła to zignorować. 
- Czekaj... On jest... Riker Lynch, nie? - Zapytał ponownie Nath. 
- Tak, to on... - przytaknęła. 
- Ej, czyli to ty... To ty jesteś tą laską, przez którą on był w szpitalu? - zapytał w prost Kendall. Laura spojrzała na niego, a do jej oczu napłynęły łzy. Sądziła, że przynajmniej tutaj nikt nie będzie poruszał tego tematu. Miała zamiar mu coś odpowiedzieć lub chociaż udrzyć w twarz, ale się powstrzymała i bez słowa, szybko opuściła pokój brata od razu kierując się do siebie. 
- No chyba nie. - odparł poirytowany James, kiedy Laura wyszła. 
- No co? - zapytał zdziwiony reakcją dziewczyny Kendall, a wszyscy spojrzeli na niego. 
- Musiałeś zaczynać ten temat? 
- Oj przepraszam! Nie wiedziałem, że aż tak bardzo ją to zabili, poza tym... Nie tak było? Wszędzie było napisane, że to przez nią. 
- Nawet nie wiesz, jak ona jest wyczulona na ten temat, kołku! Poza tym nie, to nie przez nią. W internecie są same plotki, tak naprawdę było zupęłnie inaczej! - wyjaśnił zdenerwowany Knight.         
- No dobra, dobra! Ale i tak już za późno... 
- Nie jest za późno. Idź do niej i ją przeproś... Mówię poważnie. 
Kiedy Laura wróciła do swoje pokoju najpierw musiała się uspokoić, a kiedy to zrobiła wybrała numer Rikera i czekała z nadzieją, że Lynch szybko odbierze. To jednak na marne, ponieważ jak na złość nie odbierał. Dziewczyna pomyślała, że może siedzi z braćmi, Rydel i Ell'em, dlatego nie odbiera. Westchneła cicho i usłyszała, że ktoś puka w drzw do jej pokoju. 
- Nie chcę nikogo widzieć... - mruknęła cicho.
- Nawet mnie? - usłyszała znajomy głos Kendalla.
- Zwłaszcza ciebie. - parchnęła ironicznie. Chłopak już nic nie powiedział, tylko po prostu wszedł do pokoju. 
- Mówiłam, że nie chce cię widzieć... - mruknęła szybko. 
- Laura, przepraszam... Nie sądziłem, że to tak przeżywasz... Przepraszam. - powtórzył i spuścił wzrok. 
 - Ehh... Dobra, w porządku, coś jeszcze? 
- Jednak za godzinę wychodzimy, wyrobisz się? - zapytał, na co przytaknęła. On uśmiechnął sie lekko i wyszedł. Laura westchneła cicho i postanowiła zacząć szykować się do wyjścia. Nie miała zamiaru się jakoś specjalnie stroić, pod żadnym pozorem nie chciała ubierać sukienki czy coś w tym stylu, po prostu nie lubiła. Po prawie godzinie była już gotowa, jeszcze poprawiła swój makijaż i poszła do pokoju brata, gdzie byli wszyscy. 
- Dobra, a macie chociaż jakiś konkretny plan co do dzisiejszego wieczoru? - zapytała patrząc na chłopaków. 
- Chyba nocy. - uśmiechnął sie Nathan. 
- Mniejsza... Macie jakiś plan? Gdzie konkretnie chcecie iść?
- Myślę, że zaczniemy od Blueberry's, później wbijemy do Noise'a, a później się zobaczy. - oznajmił James. - może być?
- Tak, pewnie... Idziemy? - zapytała, na co chłopcy przytakneli. Już po piętnastu minutach byli w drodze. Chłopcy szli weseli, Laura cały czas myślała o Rikerze,  w końcu postanowili się rozdzielić, a Kendall korzystając z okazji, chciał porozmawiać chwilę z Laurą. Dziewczyna oczywiście się zgodziła i kiedy już reszta się rozeszła, chłopak podszedł do niej z delikatnym uśmiechem na twarzy. 
- I jaka twoja odpowiedź? - zapytał bez wahania. Laura spojrzała na niego lekko zdziwiona. 
- Odpowiedź na..? - spojrzała na niego. 
- Nie rozmawiałaś z Jamesem? - zapytał zdziwiony. 
- Nie... O czym mielibyśmy rozmawiać? O co chodzi? 
- Na prawdę nic ci nie powiedział? - dopytywał. 
- Od kiedy jesteście, sami nie zdążyliśmy zamienić ze sobą słowa. - westchnła cicho. - No nieważne... O co chodzi? Powiesz mi? 
- O przyjazd do Pragi. - uśmiechnął się szeroko. 
- Co? James chce wracać do Czech?! - zapytała zdziwiona odpowiedziął ze strony Kendalla. 
-  Nie to, że na stałe... Po prostu odwiedzić dawnych znajomych... Jak my, przelecielismy tu do was, tak wy... Wbijajcie do nas. Nie było was tam z dziesięć lat. - powiedział cały czas będąc uśmiechnięty.
- Sześć. - Zaśmiała się. - Mhym... A nie wiesz, czy planował mi o tym powiedzieć? 
- Sądziłem, że już powiedział... Więc? Jak będzie?
- Hmm, sama nie wiem...
- No dalej... Twój Riker na pewno wytrzyma bez ciebie kilka dni. - powiedział ironicznie. 
- To nie o to chodzi... - spuściła wzrok. 
- Dobra, jasne... Ale mam nadzieje, że się zgadzasz? 
- A w każdym razie to przemyśle. - uśmiechnęła sie lekko i ponownie spojrzała na niego. 
- Super, to... Chłopcy zostawili nas samych. Masz ochotę się czegoś napić? No wiesz... Czegoś mocniejszego? - zaproponował dwukrotnie unosząc brwi. 
- Hmm, pewnie. - odpowiedziała nadal lekko uśmiechnięta. Laura poszła zająć jakiś wolny stolik, a po kilku minutach dosiadł się do niej Kendall z dwoma drinkami i podał jeden brunetce. 
- Więc... Jak długo tu zostajecie? - zapytała przerywając ciszę i upiła łyk ze swojego drinka, chłopak zrobił to samo. 
- Do poniedziałku. - odpowiedział uśmiechnięty. 
- Hmm, to nie długo. - westchnęła cicho. 
- Tak... Dlatego mam nadzieję, że ty zostaniesz u nas troche dłużej. - uśmiechnął się szeroko. 
- Jeśli James w ogóle zacznie ten temat... Przez te sześć lat mieliście kontakt? 
- Heh, tak... Tylko ostatnio, kiedy z nim pisałem twierdził, że się wyprowadził. - odparł i za jednym zamachem dopił swojego drinka do końca. 
- Bo sie wyprowadził, ale... Wrócił. To znaczy chyba... Nie wiem czy na stałe... - wyjaśniła. 
- O jasne, rozumiem. - kiwnął głową. - Może chcesz zatańczyć? - zaproponował z nadzieją, że się zgodzi. 
- Nie, lepiej nie. - pokręciła głową. 
- No dawaj, jesteśmy w klubie, co będziemy siedzieć jak te kołki. No dawaj, dopił tego drinka i chodź. - przekonywał uśmiechnięty. Dziewczyna wykonała polecenie, wstała z miejsca i wtedy chłopak złapał ją za ręke i razem poszli do sali, w której było już wiele innych, tańczących par. Laura czuła się conajmniej dziwnie, ponieważ piosenka, która właśnie była graną nie należała do najszybszych, a nie miała zamiaru tańczyć wolnego ze starym znajomym, tym bardziej, że była z Rikerem. Chłopak dla odmiany nie miał nic przeciwko, a wręcz przeciwnie - miał nadzieję, że trafią właśnie w tym momencie. Nie da się ukryć, że Laura naprawdę mu się spodobała. Podobała mu się jeszcze za czasów, kiedy z bratem i matką mieszkała w Czechach, tylko, że ona miała wtedy dwanaście lat, a on piętnaście, jednak po ich wyjeździe z kraju Kendallowi przeszło, a kiedy zobaczył ją teraz, po sześciu latach, jego dawne uczucie powróciło. 
Spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się w jej stronę, ona również wymusiła lekko uśmiech i spojrzała na niego. Żadne z nich się nie odezwało, więc chłopak nadal trzymając jej dłoń wszedł w głąb sali. Chłopak od razu ją obiął i lekko do siebie przytulił, a brunetka tylko niepewnie owinęła dłonie w okół jego szyji. Przez chwilę tańczyli w ciszy, ale Laura postanowiła ją przerwać. 
- A więc.. Gdzie się zatrzymacie? - powiedziała pierwsze, co wpadło jej do głowy. 
- Ja u Cassidy, a chłopcy u...
- Zaraz, zaraz... U kogo? - przerwała mu Laura. 
- U mojej kuzynki, Cassidy, no i jest jeszcze jej brat, Brad, ale jeszcze tu nie widziałem. - uśmiechnał się lekko. 
 - Żartujesz sobie? - odparła całkiem poważnie i się zatrzymała, robiąc od razu krok do tyłu. 
- Nie... Czy coś się stało? - zapytał przejęty. 
- Tak... - mruknęła cicho i zrobiła jeszcze kilka kroków do tyłu, a następnie wyszła z sali. Oczywiście Kendall szybko poszedł za nią. 
- Laura... Laura, czy coś się stało? - zapytał, kiedy szedł już centralnie za nią. 
- Daj mi spokój. - odpowiedziała sucho i nie zwracając już na niego większej uwagi znalazła Jamesa, który siedział przy barze razem z Joshem i Nathanem. Szybko do nich podeszła. 
- James, możemy wracać? - zapytała cicho, patrząc na brata. 
- Już? Daj spokój, nie ma jeszcze północy!  - odpowiedział. 
- Ale zaraz będzie... James, proszę, wracajmy...
- Laura, daj spokój. Przecież mieliśmy się zabawić. 
- Dobra, to ty tu sobie zostań, a ja wracam. - powiedziała stanowczo, na co Knight przytaknął. Dziewczyna tylko na niego krzywo spojrzała  nie mówiąc już nic wyszła z pomieszczenia, wcześniej wymijając Kendalla, który dziś postamowił już sobie odpuścić i tylko dołączył do reszty znajomych. Laura wyszła z klubu, nie mogła uwierzyć, że Brat i Cassidy to rodzina Kendalla... Wyciągnęła z kieszeni komórkę i zadzwoniła do Rikera, jednak ten nadal nie odbierał, więc dziewczyna napisała do niego sms'a:
"Do: Riker ❤
Jeśli to odczytasz, daj znać - zadzwoń. Muszę Ci o czymś powiedzieć..." 
I bez wahania wysłała. Po około dwudziestu minutach doszła do domu, próbowała otworzyć drzwi, ale były one zamknięte, co oznaczało, że jej matka gdzieś wyszła, a jedyne klucze wziął James. Oczywiście nie miała zamiaru czekać, aż jej brat łaskawie się tu pojawi, więc po dłuższych namysłach stwierdziła, że pójdzie do Julie, tak więc powoli ruszyła w tamtą stronę. Przechodząc przez miasto miała spuszczony wzrok, w końcu usłyszała swoje imie, wypowiedziane przez kogoś znajomego. Oczywiście od razu wiedziała, co kogo należał ten głos, dziewczyna odwróciła się i wzięła głęboki oddech. 
- Cassidy... - mruknęła cicho widząc znajomą blondynkę, a obok niej... Brad'a. A w każdym razie tak myślała, że to Brad. 

~~~

Okej, mamy kolejny rozdział :3 Teraz już w szkole mam luzy, więc napisałam taki sobie rozdział :) Następny... Postaram się dodać w czasie tej przerwy świątecznej, naprawdę się postaram :* A ten jak wam sie spodobał? Piszcie! :) I jeszcze jedno: zaktualizowałam zakładkę "bohaterowie" + dodałam tam postać Jamesa, z racji tego, że zaczął częściej pojawiać się w opowiadaniu :)
A tu macie starych znajomych Knight'ów:
Kendall:    [ K L I K ]
Alex:  [ K L I K ]
Nathan:  [ K L I K ]
Josh:   [ K L I K ]

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 39.

Stormie i Mark przez chwile milczeli patrząc na Rikera i Laurę, następnie spojrzeli na resztę i poprosili ich o opuszczenie salonu. Wszyscy przytakneli i posłusznie wyszli z pomieszczenia. Wychodząc, Ellington skierował się w stronę drzwi, Rocky, Ross i Ryland poszli do siebie, a Rydel na chwile się zatrzymała. 
- Już wchodzisz? - zapytała uśmiechnięta podchodząc do przyjaciela. 
- Nie chcę zawracać wam głowy, Riker wrócił, to najważniejsze.. - odpowiedział lekko uśmiechnięty. 
- No co ty, Ell, ty nigdy nie przeszkadzasz! No chodź. - zaproponowała blondynka. Chłopak z początku nie do końca przekonany postanowił przystać na jej propozycję i razem udali się na górę, przez chwilę byli w pokoju Rydel, ale w końcu poszli do Rocky'ego, gdzie byli również jego bracia. W tym czasie państwo Lynch postanowili przeprowadzić niezbyt przyjemną rozmowę z parą. 
- A więc... Właściwie chcemy porozmawiać z samym Rikerem, ale chcielibyśmy również, abyś ty też tu była. - oznajmiła lekko się uśmiechając Stormie, jednak po chwili spoważniała. Riker spojrzał nieco zdziwiony na Laurę, a zaraz potem na swoich rodziców. 
- Too... O co chodzi? - zapytał przerywając ciszę. 
- Riker, wiemy, że w noc wypadku byłeś u Laury... - zaczął poważnie Mark, dziewczyna od razu wiedziała, co ma na myśli, więc mu przerwała. 
- Ooo, nie... - mruknęła cicho. - Jeśli chodzi wam o to, że przeze mnie Riker znalazł się w szpitalu, to dziękuje bardzo, ale już nie jedna osoba mi to uświadomiła. - kontynuowała, a do jej oczu napłyneły łzy. 
- Nie, nie o to nam chodzi...  - odparła pani Lynch. 
- A więc o co? Możecie po prostu sobie darować... - Wtrącił się Riker. 
- Nie chodzi nam o to, że to przez Laurę, po prostu... Po prostu chcemy wiedzieć, co się wtedy stało... Riker?
- Co się stało? - chłopak spojrzał na matkę, która zadała pytanie. - Nie, nic... Dowiedzieliśmy sie, że wszystko, co stało się tam, nad jeziorem to był tylko wasz idiotyczny pomysł, a stało się tam naprawdę wiele... Aha, wtedy Laura wyszła z domu, ja poszedłem ją odwieść, a późnym wieczorem wróciłem do domu. - wyjaśnił nieco ironicznym tonem. 
- A więc jak znalazłeś się w szpitalu? - Dopytywała się matka. 
- Rano wyszedłem, teraz już nie do końca pamiętam po co... Później pamiętam już tylko szpital... - Dopowiedział i spuścił wzrok. 
- Czyli to nie prawda, że Laura... 
- Nie, to nie prawda! - przerwał matce trochę niespokojnie blondyn. 
- Ale nie takim tonem. - upomniał syna Mark.
- A ty, jakbyś się zachował, gdyby wszyscy wierzyli jakimś kretyńskim plotkom dotyczącej osoby, którą kochasz? Nie sądze, że mówiłbyś spokojnie... Ehh... To wszystko, czy coś jeszcze chcecie wiedzieć? 
- Na razie wszystko. Porozmawiamy, jak trochę ochłoniesz. - odpowiedziała Stromie, na co Laura od razu wstała i wyszła z salonu, a Riker spojrzał na rodziców.
- Sądziłem, że chociaż wy w to nie uwierzcie. - mruknął blondyn. 
- My wam wierzymy. - odpowiedziała Stromie. 
- Zapewne... Nieważne... - odoał i od razu poszedł za Laurą. - Laura...
- Muszę już iść... - powiedziała szybko podchodząc do drzwi, jednak nie zdążyła otworzyć drzwi, bo chłopak złapał jej ręke. 
- O co chodzi? - zapytał przejęty. 
- Już któraś osoba o tym mówi, Riker, nie chce, aby ludzie myśleli, że przeze mnie chciałeś popełnić samobójstwo... - wyjaśniła ze łzami w oczach. 
- Chyba nie sądzisz, że w coś takiego uwierzyli...
- Zatem skąd te pytania? Riker, ja nie wiem... Powiedz mi... Czy nie jest tak? Czy to właśnie przeze mnie chciałeś...
- Nie! Laura, nie możesz tak myśleć.. - przerwał jej. - Posłuchaj, ja wiem, że to wszystko robi się coraz dziwniejsze, ale... Będzie lepiej... 
- Mam nadzieję... Chyba naprawdę muszę już iść... - powiedziała szybko. 
- Ale... Czekaj... - dziewczyna spojrzała w jego oczy, a po jej policzku spłyneła pojedyncza łza. - Po pierwsze nie płacz... A po drugie nie przejmuj się czymś takim, nie jesteś niczemu winna, zapamiętaj. - powiedział cicho delikatnym ruchem ocierając jej łzę. 
- Wiesz, to jednak nie jest takie proste, kiedy słyszysz coś takiego... W każdym razie... Ehh... 
- Nie możesz teraz zadręczać się tą myślą... Zrób to dla mnie. - odparł tym razem niemalże szeptem, dziewczyna tylko przyaknęła, miała zamiar coś odpowiedzieć, ale usłuszała dobrze znajomy, rozśmieszony głos:
- O, Laura, Riker... Ten... Eee... Dołączacie do nas? - zapytał Rocky, który w tej chwili zszedł na dół, Riker spojrzał na dziewczynę i uśmiechnał sie lekko. 
- Nie, ja nie... Powinnam już iść... 
- Oh, come on! (No dalej! - według mnie ten zwrot lepiej brzmi po angielsku >_<). - Zaśmiał się Rocky i podszeł do pary. - Serio? Nie chcecie chociaż na chwilę posiedzieć z nami, tylko wolicie przeżywać jakieś nieistotne sprawy? Serio? 
- Rocky ma w sumie racje... - mruknął blondyn. 
- Jak tak o tym mówisz... No niech stracę. - uśmiechnęła sie lekko.
- Spoko, i zaraz do was dołącze, reszta jest u mnie. - objaśnił brunet i udał się w stronę kuchni. 
- To ty idź, a ja z Rocky'm do ciebie dołączymy, zgoda? - uśmiechnął się lekko, dziewczyna niechętnie przytaknęła i poszła na górę, do pokoju Rocky'ego. Kiedy trochę niepewnie weszła, spojrzenia wszystkich padły na nią. Ellington westchnął cicho i wstał z miejsca. 
- Właśnie miałem wychodzić. - powiedział cicho do Rydel, która zdziwiła się słysząc to. Laura trochę dziwnie się poczuła wiedząc, że najwyraźniej przerwała im dobrą zabawę. Kiedy Ell chciał ominąć brunetkę ta go zatrzymała łapiąc za nadgarstek. Chłopak niechętnie spojrzał na nią. 
- Wszyscy stają przeciwko mnie... Ty również..? - Szepnęła ze łzami, które szybko napłynęły do jej oczu. Reszta oczywiście nie usłyszała, co powiedziała. Ratliff patrzył chwilę w jej oczy, w końcu spuścił wzrok. 
- Chyba musimy porozmawiać... Sami. - powiedział równie cicho, jednak Ross to usłuszał.
- Jak chcecie sami pogadać, to możecie iść do mnie. - zaproponował z uśmiechem. Ell spojrzał na niego, a Laura kiwnęła głową. Obydwoje więc wyszli z pokoju Rocky'ego i udali się do pokoju Rossa. Pierwsze co przyszło na myśl Laurze, kiedy weszła do pokoju? Tamten pocałunek z Rossem, nie była tutaj od tamtego czasu. Westchneła cicho i spojrzała na bruneta. 
- A więc, o czym chciałeś porozmawiać? - zapytała przerywając tym samym ciszę. 
- O nas...
- Sądziłam, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy...
- Chyba nie mieliśmy do tego okazji. Kiedy ze mną zerwałaś byłaś cały czas u Rikera, nie mieliśmy kiedy porozmawiać.  - wyjaśnił. 
- Racja...
- Laura... O co chodziło ci, kiedy powiedziałaś, że wszyscy są przeciwko tobie? - zapytał ciekawy. 
- A o to, że wszyscy myślą, że przeze mnie Riker chciał... Chciał popełnić samobójstwo, przez to, że go zdradziłam... Coraz więcej osób tak myśli... - powiedziała coraz ciszej. 
- A to nie prawda...
- Oczywiście, że nie! A przynajmniej Riker mówił, że nie... 
- Jeśli sam Riker tak mówi... Chyba on wie najlepiej. - uśmiechnął się lekko. 
- Ja nie wiem już, co myśleć... 
- Laura... - podszedł do niej. - Jeśli Riker mówi, że tak nie było to znaczy, że tak nie było... Zaufaj mu. 
- Ufam mu..! Ale... To po prostu jest naprawde dziwne... Nieważne... Wracajmy do reszty. - powiedziała szybko i nie czekając na jakąkolwiek reakcje ze strony Ellingtona, wyszła z pokoju. Chłopak westchnął cicho i poszedł za nią. 
- Nie wchodzisz? - zapytał widząc Laurę, której najwyraźniej nie spieszy się do wejścia do środka. 
- Cii... Chyba mówią o wypadku Rikera... - uciszyła bruneta, a sama próbowała coś usłyszeć. 
~ Rozmowa rodzeństwa Lynch ~
- I co o tym wszystkim myślicie? - zapytał Ross, patrząc na dwójkę swojego rodzeństwa. 
- O czym? - zapytał Ryland. 
- No o tym całym wypadku? To trochę dziwne, nie sądzicie..? - odpowiedział blondyn. 
- No trochę... Ale tak w sumie... Wiecie dlaczego Riker znalazł się w szpitalu? - zapyał poraz kolejny najmłodszy. 
- Nie... - odpowiedział Ross, Rydel tylko przysłuchiwała się rozmowie młodszych braci. 
- Nie, w sensie nie wiesz, czy wiesz, ale nie chcesz mi powiedzieć? - dopytywał się brunet. 
- Nie wiemy tego, Ryland... Sami tez chcielibyśmy wiedzieć. - wtrąciła się Delly. 
- Dobra, spoko... Aaa... Nie myślicie, że te wszystkie plotki to jednak prawda? - kontynuował. 
- Jakie plotki? - zdziwił sie Ross. 
- Te, które mówiły o tym, że to wszystko przez Laurę? - zapytała dla pewności blondynka, na co Ryland przytaknął. 
- Aaa... Te... No sam nie wiem... Riker nic nie pamięta, a noc przed tym był u Laury... - odparł Ross. 
- Hej! Chyba w to nie wierzysz?! - odrzekła dosyć głośno Rydel. 
- Nie mówię, że w to wierze, ale... Może... - odpał blondyn. 
- Nawet nie wiesz, jak Laura zareagowała, kiedy się o tym dowiedziała... 
- Ale jak to wyjaśnisz? No proszę... - mruknął siedemnastolatek. 
- Zgadzam sie z Rossem. - wtrącił się Ryland. 
- Oh, poważnie? Nieważne, tylko Riker wie, co tak naprawde się stało. - odparła cicho Ryd. 
- Zapomniałaś, że on nic nie pamięta... - dodał blondyn. 
- Nieważne... Zmieńmy temat, zgoda?
- Jasne, Delly. - uśmiechnął się Rossie. 
~
Słysząc te rozmowę Laura ledwo powstrzymywala się od jakiegokolwiek płaczu. Kiedy postanowili zmienić temat brunetka od razu odsunęła się od drzwi i skierowała się w stronę schodów, po których właśnie wyszedł Rocky. 
- Gdzie Riker? - zapytała cicho dziewczyna. 
- Rodzice go na chwile zatrzymali. - odpowiedział. 
- No jasne... - mruknęła cicho. 
- Aaa... Stało się coś? 
- Tak. Powiedz Rikerowi, że wyszłam. - powiedziała szybko i od razu wyminęła bruneta i jak najszybciej wyszła z domu. 
- Ee... Co się stało? - zapytał Rocky, Ellingtona, kiedy dziewczyna ich opuściła. 
- Laura cały czas myśli, że to przez nią Riker wylądował w szpitalu... Nie rozumiem tej dziewczyny. - westchnął ciężko. 
- No ja też nie... A wiesz, rodzice chyba właśnie o tym chcieli z nim pogadać... Mniejsza, idziemy do reszty? 
- Ta, pewnie. - przytaknął Ratliff i razem z Lynch'em ponownie poszli do pokoju Rocky'ego, gdzie byli pozostali. Weszli do środka, gdzie rodzeństwo Rocky'ego najwyraźniej bawiło sie w najlepsze, dlatego i oni postanowili się dołączyć. Po niespęłna dziesięciu minutach do pokoju wszedł Riker, najpierw się rozejrzał, a nie widząc tu swojej dziewczyny od razu postanowił dowiedzieć się, gdzie jest. 
- Gdzie Laura? - zapytał, kiedy jjż wszyscy zorientowali się, że wszedł. 
- Ooo, nam też miło cię widzieć. - Zaśmiał zię Ross. 
- Ta, spadaj... Ale serio, gdzie Laura? - zapytał całkiem poważnie. 
- Wyszła. - odpowiedział Ell. 
- Jak to wyszła? Dlaczego nic mi nie powiedziała? - dopytywał najstarszy. 
- A tak to, że ty byłeś zajęty, a ona wyszła całkiem szybko. - odpowiedział dosyć obojętnie. 
- A, spoko... - odparł cicho i zaczął sie cofać. 
- Poważnie? - odezwał się lekko poirytowany Rocky. - Słuchaj, świat na dziewczynach się nie kończy, rany... Poszła sobie, wytrzymacie bez siebie. Nie musisz od razu do niej lecieć. 
- Ty chyba nie rozumiesz. - pokręcił głową. 
- Słuchaj, gdybym chciał, też byłbym teraz z Julie, ale nie. Jestem tu z wami, bo nie muszę spędzać z nią każdej minuty z życia. - powiedział nadal ironicznym tonem. 
- Tak, ale wiesz, twoja Julie nie ma takich problemów, jak Laura. Wyobraź sobie, że jej nikt nie podejrzewa o to, że wylądowałeś w szpitalu, dobra?! - odpowiedział niespokojnie i nie czekając już na odpowiedź ze strony brata, wyszedł z pokoju. Wrócił do siebie i wziął do ręki komórkę, z zamiarem zadzwonienia do Laury, ale zobaczył, że ma wiadomość. Przez samego "nadawcę", czyli Cassidy, nie miał ochoty go odczytywać, ale chciał z czystej ciekawości sprawdzić, czego chce tym razem:
"Od: Cassidy:
Wiem, że pewnie nie chcesz mnie widzieć, ale jest sprawa. Tak, związana jest z Brad'em, muszę pilnie o czymś ci powiedzieć... ". 
Blondyn westchnął ciężko i nie odpisując już dziewczynie, rzucił komórkę na łóżko i uderzył dłonią o ścianę wiedząc już, o co może chodzić Brad'owi i Cassidy. 


~~~


No więc mamy kolejny rozdział :3 I powiedzcie mi, tak szczerze; co sądzicie o nowym nagłówku i ogólnie wyglądzie bloga? Nagłówek robiłam sama, po raz pierwszy, dlatego mam nadzieję, że się spodobał :> 
A i nie wiem, czy ktoś pamięta bloga, którego pisałam kiedyś z MMaią (if-i-cant-be-with-you.blogspot.com), w każdym razie do tamtego bloga nie wracamy, tylko zakładamy nowego :)) Jeszcze nie podam linku, ale myślę, że dodam pod kolejnym rozdziałem :D
- Laura.